-Jak się czuje John?- zapytała Kate przy śniadaniu. Minął już, co prawda tydzień, ale dziewczyny martwiły się, że moje leczenie nie było zbyt skuteczne.
-Wczoraj rozmawiałam z nim przez kominek. Powiedział, że
czuje się dobrze- powiedziała Dorcas.
-Mi się wydaje czy ty przejmujesz się nim bardziej niż ja?-
zapytałem.
-Dokładnie- wystawiła mi język. W tym samym czasie do WS
wleciały sowy. Przed Lily usiadła jej Fidżi.
-Napisałam do rodziców, że mam chłopaka. Ciekawe, co
odpisali?- zastanowiła się Lily. Otworzyła list i zaczęła czytać na głos.
15.11.1976r
Kochana córeczko!
Bardzo się z tego
cieszę (tata mniej). Chciałabym go poznać. Jak się nazywa? Czy jest przystojny?
Mam nawet teorię co do tego kim on jest. Czy to ten James Potter, którego
nazywałaś: Napuszony Debil z Przygłupim Uśmiechem?
W końcu mu uległaś,
co?
Tak przy okazji. Pamiętasz chłopaka twojej siostry? Tego
Vernona? Otóż wyobraź sobie, że się zaręczyli. Ale wy szybko dorastacie…
Tata pyta czy przyjedziesz na święta, a Petunia prosi żebyś
nie przyjeżdżała, ale i tak masz przyjechać.
Całujemy:
Mama i Tata
-Napuszony Debil z Przygłupim Uśmiechem? Serio?- zapytał
Łapa, śmiejąc się.
-To było… em… jakieś pół roku temu. Od tego czasu dużo się
zmieniło- oznajmiła Lily.
-Jestem urażony- powiedziałem teatralnie obrażonym głosem.
-Oj, no przepraszam- Lily pocałowała mnie w policzek.
-To na mnie nie działa- stwierdziłem nadal udając
obrażonego. Lilcia musnęła wargami moje usta.- Musisz się bardziej postarać-
stwierdziłem, a Lilka pocałowała mnie baaaardzo namiętnie. W pewnym momencie
przerwała pocałunek.
-Nadal się na mnie gniewasz?- zapytała używając swojego
pociągającego głosu.
-Już mniej- powiedziałem i skradłem jej jeszcze jednego
całusa.
-Drodzy uczniowie. Proszę o chwilę uwagi- dyrektor wstał z
miejsca.- Dostałem wczoraj list od Madame Maxime, która sprawuje urząd
dyrektora w Akademi Magii Beauxbatons. Otóż razem postanowiliśmy zorganizować
wymianę uczniowską na dwa miesiące. Wymiana zacznie się 1 lutego, a skończy 31
marca. Wymiana dotyczy czterech uczniów klasy szóstej z naszej szkoły i
czterech uczniów z kasy szóstej francuskiej Akademii. Ja i reszta naszego grona
pedagogicznego zadecydujemy, którzy uczniowie nadają się do tej wymiany.
Następnie skonsultujemy to z wybranymi. Dziękuję za wysłuchanie tych
informacji- dyrektor ponownie usiadł.
-Jak myślicie, kogo wezmą na wymianę?- zapytał Glizdogon.
-Nie jestem pewien- odpowiedziałem, uważnie przyglądając się
Ann.- Ann? Czy coś się stało?- zapytałem.
-Muszę wam to w końcu powiedzieć- stwierdziła, oddychając
głęboko.
-Co musisz nam powiedzieć?- Remus spojrzał na nią
wystraszony.
-Po wakacjach ja i moi rodzice wyprowadzamy się do Francji.
Chciałam tu zostać, ale nie mogę. Dopiero w październiku mam 17 urodziny i
dopiero wtedy będę mogła realizować swoje wybory. Muszę z nimi jechać, a co za
tym idzie moją edukację dokończę we Francji.
Rodzice chcieli żebym wcześniej zobaczyła jak jest w tamtej
szkole. Dlatego muszę poprosić profesor McGonagall żeby to mnie wysłała na tę
wymianę- Ann pociągnęła nosem. Wyczarowałem jej chusteczkę przeczuwając, że
jeśli ona się rozpłacze to dziewczyny też zaraz się rozkleją.
-Spokojnie. Nie myślcie o tym teraz- powiedział Łapa.
-Dlaczego?- zdziwiła się Alicja.
-Chociażby, dlatego, że nawet Lily, ulubienica profesora
Slughorna nie wymiga się od odjęcia punktów. Zaraz spóźnimy się na Eliksiry-
odpowiedziałem. Podniosłem się, a reszta zrobiła to samo. Udaliśmy się do
lochów na dwie godziny męczarni zwanych Eliksirami.
-Witam wszystkich! Dziś przyrządzimy amortencję. Czy ktoś
wie, co to?- zapytał profesor Slughorn. I rękę podniosły prawie wszystkie
dziewczyny. Ale kogo psorek wybrał? Oczywiście swoją ulubioną uczennicę. Moją
kochaną Lilunię.
-Amortencja – eliksir miłosny. Wystarczy dodać kilka kropel
do napoju danej osoby, a zapała ona do kogoś obsesyjnym uczuciem. Przez wielu
bagatelizowany, jednak doświadczeni zielarze ostrzegają przed zgubnym
działaniem eliksiru. Znakiem, że wywar się udał jest bijący z niego perłowy
blask i para unosząca się w charakterystycznych spiralach. Każdy człowiek
zapach Amortencji odczuwa inaczej. Woń wywaru kojarzy mu się zawsze z
zapachami, które są dla niego najprzyjemniejsze. Im jest starszy, tym jego działanie
staje się mocniejsze- powiedziała Lily na jednym wydechu.
-Dokładnie. Dziękujemy ci Lily- pochwalił ją profesor.- A
teraz, bierzemy się do pracy- wszyscy zaczęli przyrządzać amortencję. Ja
zazwyczaj udaję, że nie umiem nic. Po prostu, że jestem totalnym tępakiem z
Eliksirów, ale dziś jest taki nudny dzień. Sprawię, że się psorek zadziwi. Oj
sprawię.
Pod koniec drugiej
lekcji:
-No dobrze. Teraz zobaczymy, kto się spisał- profesor
wymownie spojrzał na Lily i Smarkerusa.- A kto zawalił- że niby dlaczego zawsze
w tej chwili patrzy na mnie i Łapę. Przecież my nie jesteśmy totalnymi nieudacznikami.
Spoglądał na eliksiry i przy każdym wypowiadał tylko słowo ,,NIE!’’. Kiedy
zbliżył się do Smarka wypowiedział się w końcu pełnym zdaniem.- Severusie, nie
rozumiem dlaczego nie wyszedł ci ten eliksir. Niestety, ale tym razem nie mogę
powiedzieć, że udało się- i po prostu odszedł. I końcu doszedł do ostatniego
rzędu i znowu mówił to samo. Dopiero przy Lilce zaczął się wypowiadać pełnymi
zdaniami.- Hmm… Lily. Jest całkiem nieźle. Jednak czegoś mi brakuje. Jak na
razie to najlepszy eliksir- mruknął.- No dobrze. Najlepiej poradziła sobie
panna Evans. Ale nawet ona nie dała dziś z siebie wszystkiego- powiedział
profesor i pokierował się do swojego biurka.
-Panie profesorze? A co z nami?- zapytał oburzony Lunatyk.
-I tak dobrze wiemy, że wy tego nie zrobiliście dobrze panie
Lupin- odpowiedział Ślimak tak jak by to było oczywiste.
-Ale jednak powinien pan sprawdzić wszystkich- Lunia poparł
Syriusz.
-No dobrze- Slughorn podszedł do stolika Remusa i Petera.-
Pana Eliksir panie Pettigrew jest beznadziejny. Ja nie wiem jak pan zdał na
Powyżej Oczekiwań. A pan, panie Lupin- nauczyciel zastanowił się, co
powiedzieć.- Wiem, że stać pana na więcej- i tyle. Podszedł do kociołka Łapy.-
Panie Black. To nawet nie jest jakikolwiek eliksir- powiedział zrozpaczony.- No
to jeszcze pan Potter- profesor naprał dużo powietrza i pochylił się nad moim
kociołkiem.- To… to… to jest najlepiej wykonany eliksir Amortencji! W całej
mojej karierze nauczycielskiej ten eliksir jest najwspanialszy!- ale wszyscy
mają zabawne miny. Chyba zrobię sobie cały dzień popisywania. To będzie
zabawne. Profesor nalał moje go eliksiru do buteleczki i podstawił mi pod nos.-
Co pan czuje panie Potter?- zapytał przyglądając mi się uwarznie.
-Czuję zapach lasu po ulewnym deszczu, lekką bryzę morską,
zapach lilii i perfum z róży- powiedziałem, wczuwając się w zapach wypływający
z puleleczki.
-Wspaniale- powiedział profesor i razem z buteleczką
podszedł do Lily.- A teraz panna Evans powie nam go czuje, ponieważ ona
znajduje się na drugim miejscu- i tak jak mi podetknął jej buteleczkę pod nos.
-Czuję zapach naleśników smażonych ze specjalnej receptury
mojej mamy, zapach dżemu truskawkowego oraz nowymi książkami. Takimi prosto z
księgarni i jeszcze… eh…- zauważyłem, kawałek zaróżowionej twarzy Lilusi.
-Co jeszcze panno Evans?- zapytał profesor z rosnącą
ciekawością. Wszyscy nadstawili uszu. Nawet Ślizgoni, którzy zawsze myślą, że
są najlepsi we wszystkim.
-Czuję jeszcze mocną woń męskiego perfumu- Lily spuściła
głowę, a po Sali rozległ się szmer.
-Ah… ym… no… no cóż- profesor chyba nie bardzo wiedział, co
powiedzieć.- Dziękujemy. Na przyszły tydzień napiszcie mi esej o Amortencji! Na
dwie stopy!- powiedział dzwonek.- A teraz możecie już iść- wszyscy pchali się
do wyjścia. Ja i Łapa wyszliśmy pierwsi, ponieważ mieliśmy ławkę tuż obok
drzwi. Poczekaliśmy jednak na resztę.
-No, no braciszku. Wiedziałam, że kiedyś pochwalisz się
swoimi paranormalnymi zdolnościami- pochwaliła mnie Dorcas, kiedy tylko wypadła
z klasy. Za nią wywlekła się Lily.
-Ja nie używam perfum z róży- moja dziewczyna stanęła przede
mną z założonymi rękami.
-Ale moja mama używała. Ten zapach i róże, czyli jej
ulubione kwiaty zawsze mi się kojarzyły z nią- wyjaśniłem. Liluś nadal patrzyła
na mnie sceptycznie.- Zapach lasu po deszczu kojarzy mi się z tatą, bo zawsze
zabierał mnie do lasu po deszczu. Zapach Lilii kojarzy mi się z tobą-
powiedziałem.
-No to wszyscy są ciekawi, z czym kojarzy ci się bryza
morska- powiedział Lunatyk.
-Rok przed śmiercią rodziców, jeszcze jak nie byli pokłóceni
z Johnem byliśmy nad morzem. Pamiętam to bardzo dobrze, bo już w pierwszych
minutach naszego pobytu na plaży John chciał mnie utopić- stwierdziłem.
-Więc jak mniemam bryza morska kojarzy ci się z Johnem. Ale
nie rozumie, dlaczego zaliczasz to do najmilszych wspomnień- stwierdziła Ann, a
ja zastanowiłem się. Ta odpowiedź musiała być bardziej przemyślana.
-Chyba, dlatego, że robił to dla żartu. To jest najlepsze
wspomnienie z nim, jakie mam. W końcu on był w domu tylko na wakacje i święta.
Nie mam za dużo wspomnień z nim- odpowiedziałem po namyśle. Ruszyliśmy do Sali
zaklęć.-Ale chciałbym wiedzieć, z czym kojarzą się zapachy Lily- kątem oka
spojrzałem na Lily, która mocno trzymała moją rękę.
-Potem ci powiem- obiecała mi.
Na zajęciach z
Zaklęć mieliśmy powtórkę. I jak popisać się kiedy wszyscy wiedzą jak to zrobić?
Transmutacja.
Profesor McGonagall chyba wie jak uszczęśliwić Huncwota. Przez całą lekcję
omawialiśmy proces zamiany człowieka w zwierzę. To dla Huncwota jest chleb
powszedni. Kiedy zamienialiśmy się w animagów musieliśmy się nauczyć tego na
pamięć żeby nie przestraszyć się kiedy na przykład wydłużą się zęby u
człowieka, który zamienia się w szczura. Dlatego każdy z nas umiał odpowiedzieć
na każe pytanie profesor MCGonagall. Może tylko Remus miał nie wielkie trudności,
ale to zrozumiałe. On w końcu nie zostawał animagiem.
Na zielarstwie
znowu pomagaliśmy tej nowej profesorce w sianiu roślin. Ona nie ma zupełnie nie
ma pojęcia, co gdzie jest. Chociaż bidula uczy tu już trzy miesiące. Niestety.
Nasz poprzedni nauczyciel zielarstwa był pedantem na punkcie czystości w
miejscu pracy, kiedy nie jest używane. No i pochował wszystko do schowka, a
rośliny dał do wysuszenia na eliksiry. A teraz nasza kochana nauczycielka nie
może znaleźć nawet przydatnej do użycia łopatki. My jako uczniowie
,,odpowiedzialni’’ pomagamy jej wysłuchując przy okazji wykładów na temat danej
rośliny. No, ale przynajmniej nie zadaje nam pracy domowej.
Po zajęciach
wpadliśmy do PW i odlazł zajęliśmy miejsca koło kominka.
-Ej, a może powinniśmy odwiedzić Hagrida?- zapytała nagle
Kate.
-W sumie racja. Nie byliśmy u niego chyba z miesiąc-
stwierdził Peter.
-Ale na pewno dziś?- zapytał Remus patrząc wymownie.
-Ech… Nie. Dziś nie możemy- odpowiedziałem.
-Dlaczego?- zdziwiły się dziewczyny.
-Po prostu nie- odpowiedział Syriusz.
-Taki wytłumaczenie nie wchodzi w grę- powiedziała Ann. No
nie. Nie wierzę, że jej też nic nie powiedział. Spojrzałem prosząco na Remusa.
-Chyba powinniśmy im powiedzieć- stwierdził.- Chodźcie do
nas. Jesteśmy winni wam wyjaśnienia- Remus wstał i poszedł do naszego
dormitorium, a my wszyscy poszliśmy za nim. Kiedy dziewczyny rozsiadły się
wygodnie Remus opowiedział im całą historię. Było trochę ciężko zwłaszcza, że
dziewczyny nie spodziewały się tego.
Kiedy Lunatyk
skończył wyciągnąłem Lily na spacer. Szła przytulona do mnie.
-Musisz iść? Teraz, kiedy znam prawdę, boję się o ciebie-
powiedziała stając nagle i patrząc mi w oczy.
-Jestem największy. No i mam poroże. Beze mnie Syriusz nie
da rady- odpowiedziałem.
-No a Peter?- zapytała Lilcia.
-Jak myślisz, dlaczego Peter po każdej pełni jest
szczuplejszy i więcej zjada na śniadanie?- zapytałem, a ona pokiwała głową na
znak, że nie wie.- Dlatego, że robi za przynętę. Kiedyś wychodziliśmy od Remusa
jak myśleliśmy, że zasnął. A on widział jak wydostajemy się na błonia. Od tego
czasu udaje mu się wychodzić samemu, a my musimy odciągać go od zamku. Peter
biega jak oszalały robiąc za przynętę i męcząc Lunatyka, aby szybko udało się
zaprowadzić go do Wrzeszczącej Chaty. Potem Peter ledwie jest w stanie dowlec
się do zamku- opowiedziałem. Lily już nie prosiła mnie więcej abym został w
zamku. Zrozumiała, że i tak bym nie posłuchał.
Wieczór, kiedy
Remus był już w swojej kryjówce ja, Syriusz i Peter wyszliśmy do PW, aby
tamtędy przemknąć do obrazu. Jednak tam czekały na nas Lily, Dorcas, Kate i
Ann.
-Uważaj na siebie- Lily przytuliła mnie i pocałowała tak
jakby bała się, że więcej się nie zobaczymy.
***********************************************************************************
No i co?
Napisałam tak długi
post, że aż się przeraziłam jak zauważyłam tę długość. Chyba po raz pierwszy
napisałam coś, co jest dłuższe niż trzy i pół strony J.
Jeśli mi się uda to
następny post w przyszłym tygodniu. A jeśli mi się nie uda, to nie wiem, kiedy
go dodam. W końcu zacznie się szkoła.
Gabrysia M.
PS: Powiedzcie, że wy też się nie cieszycie.
Hej, to ja przybywam, wręcz kazałaś mi napisać długi kom, więc spóbuję.
OdpowiedzUsuńNadal nie ogarniam tego cudownego uzdrowienia (WHAT! WHAT! WHAT!) Ale skoro to tajemnica niech więc tak zostanie. Wizja autorki xd
List do Lily i spk, choć Napuszony Debil z Przygłupim Uśiechem przetnetegował wszystko. Sorry za taki chaotyczny kom ale czytam i piszę jednocześnie
" że niby dlaczego zawsze w tej chwili patrzy na mnie i Łapę. Przecież my nie jesteśmy totalnymi nieudacznikami" - hahahaha jebłam na ziemię i nie wstałam
John chciał go utopić - to ja już wiem czemu ma troche nie ten teges z łepetyną wlała się tam woda i nie wylała, a teraz tak się przelewa.
Ogólnie rozdział bardzo fajny i długi, a więcej to ty ze mnie nie wyciągniesz sorry
Pozdrawiam
#jakżeleniwa #jakżeskromna #PaullaK
Ps. #źyczęweny
Ps2. Liczę na rewanżyk i ty już wiesz jaki
Jeżeli chodzi o długość to idealna <3 Rozdział po prostu idealny :D te wszystkie teksty i wgl xD Rogacz jednak nie jest taki głupi ;) Ciesze się że dziewczyny dowiedziały się prawdy :) Tylko niech Ann nie wyjeżdża :( A jeżeli chodzi o wymianę to proponuje Lilke i Jima + Łape i Dore :D Życze dużo weny i do następnego <3
OdpowiedzUsuń