piątek, 22 sierpnia 2014

11. Zwykły dzień z życia Jamesa Pottera.


   -Jak się czuje John?- zapytała Kate przy śniadaniu. Minął już, co prawda tydzień, ale dziewczyny martwiły się, że moje leczenie nie było zbyt skuteczne.
-Wczoraj rozmawiałam z nim przez kominek. Powiedział, że czuje się dobrze- powiedziała Dorcas.
-Mi się wydaje czy ty przejmujesz się nim bardziej niż ja?- zapytałem.
-Dokładnie- wystawiła mi język. W tym samym czasie do WS wleciały sowy. Przed Lily usiadła jej Fidżi.
-Napisałam do rodziców, że mam chłopaka. Ciekawe, co odpisali?- zastanowiła się Lily. Otworzyła list i zaczęła czytać na głos.

15.11.1976r
Kochana córeczko!
   Bardzo się z tego cieszę (tata mniej). Chciałabym go poznać. Jak się nazywa? Czy jest przystojny? Mam nawet teorię co do tego kim on jest. Czy to ten James Potter, którego nazywałaś: Napuszony Debil z Przygłupim Uśmiechem?
   W końcu mu uległaś, co?
Tak przy okazji. Pamiętasz chłopaka twojej siostry? Tego Vernona? Otóż wyobraź sobie, że się zaręczyli. Ale wy szybko dorastacie…
Tata pyta czy przyjedziesz na święta, a Petunia prosi żebyś nie przyjeżdżała, ale i tak masz przyjechać.
Całujemy:
Mama i Tata

-Napuszony Debil z Przygłupim Uśmiechem? Serio?- zapytał Łapa, śmiejąc się.
-To było… em… jakieś pół roku temu. Od tego czasu dużo się zmieniło- oznajmiła Lily.
-Jestem urażony- powiedziałem teatralnie obrażonym głosem.
-Oj, no przepraszam- Lily pocałowała mnie w policzek.
-To na mnie nie działa- stwierdziłem nadal udając obrażonego. Lilcia musnęła wargami moje usta.- Musisz się bardziej postarać- stwierdziłem, a Lilka pocałowała mnie baaaardzo namiętnie. W pewnym momencie przerwała pocałunek.
-Nadal się na mnie gniewasz?- zapytała używając swojego pociągającego głosu.
-Już mniej- powiedziałem i skradłem jej jeszcze jednego całusa.
-Drodzy uczniowie. Proszę o chwilę uwagi- dyrektor wstał z miejsca.- Dostałem wczoraj list od Madame Maxime, która sprawuje urząd dyrektora w Akademi Magii Beauxbatons. Otóż razem postanowiliśmy zorganizować wymianę uczniowską na dwa miesiące. Wymiana zacznie się 1 lutego, a skończy 31 marca. Wymiana dotyczy czterech uczniów klasy szóstej z naszej szkoły i czterech uczniów z kasy szóstej francuskiej Akademii. Ja i reszta naszego grona pedagogicznego zadecydujemy, którzy uczniowie nadają się do tej wymiany. Następnie skonsultujemy to z wybranymi. Dziękuję za wysłuchanie tych informacji- dyrektor ponownie usiadł.
-Jak myślicie, kogo wezmą na wymianę?- zapytał Glizdogon.
-Nie jestem pewien- odpowiedziałem, uważnie przyglądając się Ann.- Ann? Czy coś się stało?- zapytałem.
-Muszę wam to w końcu powiedzieć- stwierdziła, oddychając głęboko.
-Co musisz nam powiedzieć?- Remus spojrzał na nią wystraszony.
-Po wakacjach ja i moi rodzice wyprowadzamy się do Francji. Chciałam tu zostać, ale nie mogę. Dopiero w październiku mam 17 urodziny i dopiero wtedy będę mogła realizować swoje wybory. Muszę z nimi jechać, a co za tym idzie moją edukację dokończę we Francji.
Rodzice chcieli żebym wcześniej zobaczyła jak jest w tamtej szkole. Dlatego muszę poprosić profesor McGonagall żeby to mnie wysłała na tę wymianę- Ann pociągnęła nosem. Wyczarowałem jej chusteczkę przeczuwając, że jeśli ona się rozpłacze to dziewczyny też zaraz się rozkleją.
-Spokojnie. Nie myślcie o tym teraz- powiedział Łapa.
-Dlaczego?- zdziwiła się Alicja.
-Chociażby, dlatego, że nawet Lily, ulubienica profesora Slughorna nie wymiga się od odjęcia punktów. Zaraz spóźnimy się na Eliksiry- odpowiedziałem. Podniosłem się, a reszta zrobiła to samo. Udaliśmy się do lochów na dwie godziny męczarni zwanych Eliksirami.
-Witam wszystkich! Dziś przyrządzimy amortencję. Czy ktoś wie, co to?- zapytał profesor Slughorn. I rękę podniosły prawie wszystkie dziewczyny. Ale kogo psorek wybrał? Oczywiście swoją ulubioną uczennicę. Moją kochaną Lilunię.
-Amortencja – eliksir miłosny. Wystarczy dodać kilka kropel do napoju danej osoby, a zapała ona do kogoś obsesyjnym uczuciem. Przez wielu bagatelizowany, jednak doświadczeni zielarze ostrzegają przed zgubnym działaniem eliksiru. Znakiem, że wywar się udał jest bijący z niego perłowy blask i para unosząca się w charakterystycznych spiralach. Każdy człowiek zapach Amortencji odczuwa inaczej. Woń wywaru kojarzy mu się zawsze z zapachami, które są dla niego najprzyjemniejsze. Im jest starszy, tym jego działanie staje się mocniejsze- powiedziała Lily na jednym wydechu.
-Dokładnie. Dziękujemy ci Lily- pochwalił ją profesor.- A teraz, bierzemy się do pracy- wszyscy zaczęli przyrządzać amortencję. Ja zazwyczaj udaję, że nie umiem nic. Po prostu, że jestem totalnym tępakiem z Eliksirów, ale dziś jest taki nudny dzień. Sprawię, że się psorek zadziwi. Oj sprawię.
   Pod koniec drugiej lekcji:
-No dobrze. Teraz zobaczymy, kto się spisał- profesor wymownie spojrzał na Lily i Smarkerusa.- A kto zawalił- że niby dlaczego zawsze w tej chwili patrzy na mnie i Łapę. Przecież my nie jesteśmy totalnymi nieudacznikami. Spoglądał na eliksiry i przy każdym wypowiadał tylko słowo ,,NIE!’’. Kiedy zbliżył się do Smarka wypowiedział się w końcu pełnym zdaniem.- Severusie, nie rozumiem dlaczego nie wyszedł ci ten eliksir. Niestety, ale tym razem nie mogę powiedzieć, że udało się- i po prostu odszedł. I końcu doszedł do ostatniego rzędu i znowu mówił to samo. Dopiero przy Lilce zaczął się wypowiadać pełnymi zdaniami.- Hmm… Lily. Jest całkiem nieźle. Jednak czegoś mi brakuje. Jak na razie to najlepszy eliksir- mruknął.- No dobrze. Najlepiej poradziła sobie panna Evans. Ale nawet ona nie dała dziś z siebie wszystkiego- powiedział profesor i pokierował się do swojego biurka.
-Panie profesorze? A co z nami?- zapytał oburzony Lunatyk.
-I tak dobrze wiemy, że wy tego nie zrobiliście dobrze panie Lupin- odpowiedział Ślimak tak jak by to było oczywiste.
-Ale jednak powinien pan sprawdzić wszystkich- Lunia poparł Syriusz.
-No dobrze- Slughorn podszedł do stolika Remusa i Petera.- Pana Eliksir panie Pettigrew jest beznadziejny. Ja nie wiem jak pan zdał na Powyżej Oczekiwań. A pan, panie Lupin- nauczyciel zastanowił się, co powiedzieć.- Wiem, że stać pana na więcej- i tyle. Podszedł do kociołka Łapy.- Panie Black. To nawet nie jest jakikolwiek eliksir- powiedział zrozpaczony.- No to jeszcze pan Potter- profesor naprał dużo powietrza i pochylił się nad moim kociołkiem.- To… to… to jest najlepiej wykonany eliksir Amortencji! W całej mojej karierze nauczycielskiej ten eliksir jest najwspanialszy!- ale wszyscy mają zabawne miny. Chyba zrobię sobie cały dzień popisywania. To będzie zabawne. Profesor nalał moje go eliksiru do buteleczki i podstawił mi pod nos.- Co pan czuje panie Potter?- zapytał przyglądając mi się uwarznie.
-Czuję zapach lasu po ulewnym deszczu, lekką bryzę morską, zapach lilii i perfum z róży- powiedziałem, wczuwając się w zapach wypływający z puleleczki.
-Wspaniale- powiedział profesor i razem z buteleczką podszedł do Lily.- A teraz panna Evans powie nam go czuje, ponieważ ona znajduje się na drugim miejscu- i tak jak mi podetknął jej buteleczkę pod nos.
-Czuję zapach naleśników smażonych ze specjalnej receptury mojej mamy, zapach dżemu truskawkowego oraz nowymi książkami. Takimi prosto z księgarni i jeszcze… eh…- zauważyłem, kawałek zaróżowionej twarzy Lilusi.
-Co jeszcze panno Evans?- zapytał profesor z rosnącą ciekawością. Wszyscy nadstawili uszu. Nawet Ślizgoni, którzy zawsze myślą, że są najlepsi we wszystkim.
-Czuję jeszcze mocną woń męskiego perfumu- Lily spuściła głowę, a po Sali rozległ się szmer.
-Ah… ym… no… no cóż- profesor chyba nie bardzo wiedział, co powiedzieć.- Dziękujemy. Na przyszły tydzień napiszcie mi esej o Amortencji! Na dwie stopy!- powiedział dzwonek.- A teraz możecie już iść- wszyscy pchali się do wyjścia. Ja i Łapa wyszliśmy pierwsi, ponieważ mieliśmy ławkę tuż obok drzwi. Poczekaliśmy jednak na resztę.
-No, no braciszku. Wiedziałam, że kiedyś pochwalisz się swoimi paranormalnymi zdolnościami- pochwaliła mnie Dorcas, kiedy tylko wypadła z klasy. Za nią wywlekła się Lily.
-Ja nie używam perfum z róży- moja dziewczyna stanęła przede mną z założonymi rękami.
-Ale moja mama używała. Ten zapach i róże, czyli jej ulubione kwiaty zawsze mi się kojarzyły z nią- wyjaśniłem. Liluś nadal patrzyła na mnie sceptycznie.- Zapach lasu po deszczu kojarzy mi się z tatą, bo zawsze zabierał mnie do lasu po deszczu. Zapach Lilii kojarzy mi się z tobą- powiedziałem.
-No to wszyscy są ciekawi, z czym kojarzy ci się bryza morska- powiedział Lunatyk.
-Rok przed śmiercią rodziców, jeszcze jak nie byli pokłóceni z Johnem byliśmy nad morzem. Pamiętam to bardzo dobrze, bo już w pierwszych minutach naszego pobytu na plaży John chciał mnie utopić- stwierdziłem.
-Więc jak mniemam bryza morska kojarzy ci się z Johnem. Ale nie rozumie, dlaczego zaliczasz to do najmilszych wspomnień- stwierdziła Ann, a ja zastanowiłem się. Ta odpowiedź musiała być bardziej przemyślana.
-Chyba, dlatego, że robił to dla żartu. To jest najlepsze wspomnienie z nim, jakie mam. W końcu on był w domu tylko na wakacje i święta. Nie mam za dużo wspomnień z nim- odpowiedziałem po namyśle. Ruszyliśmy do Sali zaklęć.-Ale chciałbym wiedzieć, z czym kojarzą się zapachy Lily- kątem oka spojrzałem na Lily, która mocno trzymała moją rękę.
-Potem ci powiem- obiecała mi.
   Na zajęciach z Zaklęć mieliśmy powtórkę. I jak popisać się kiedy wszyscy wiedzą jak to zrobić?
   Transmutacja. Profesor McGonagall chyba wie jak uszczęśliwić Huncwota. Przez całą lekcję omawialiśmy proces zamiany człowieka w zwierzę. To dla Huncwota jest chleb powszedni. Kiedy zamienialiśmy się w animagów musieliśmy się nauczyć tego na pamięć żeby nie przestraszyć się kiedy na przykład wydłużą się zęby u człowieka, który zamienia się w szczura. Dlatego każdy z nas umiał odpowiedzieć na każe pytanie profesor MCGonagall. Może tylko Remus miał nie wielkie trudności, ale to zrozumiałe. On w końcu nie zostawał animagiem.
   Na zielarstwie znowu pomagaliśmy tej nowej profesorce w sianiu roślin. Ona nie ma zupełnie nie ma pojęcia, co gdzie jest. Chociaż bidula uczy tu już trzy miesiące. Niestety. Nasz poprzedni nauczyciel zielarstwa był pedantem na punkcie czystości w miejscu pracy, kiedy nie jest używane. No i pochował wszystko do schowka, a rośliny dał do wysuszenia na eliksiry. A teraz nasza kochana nauczycielka nie może znaleźć nawet przydatnej do użycia łopatki. My jako uczniowie ,,odpowiedzialni’’ pomagamy jej wysłuchując przy okazji wykładów na temat danej rośliny. No, ale przynajmniej nie zadaje nam pracy domowej.
   Po zajęciach wpadliśmy do PW i odlazł zajęliśmy miejsca koło kominka.
-Ej, a może powinniśmy odwiedzić Hagrida?- zapytała nagle Kate.
-W sumie racja. Nie byliśmy u niego chyba z miesiąc- stwierdził Peter.
-Ale na pewno dziś?- zapytał Remus patrząc wymownie.
-Ech… Nie. Dziś nie możemy- odpowiedziałem.
-Dlaczego?- zdziwiły się dziewczyny.
-Po prostu nie- odpowiedział Syriusz.
-Taki wytłumaczenie nie wchodzi w grę- powiedziała Ann. No nie. Nie wierzę, że jej też nic nie powiedział. Spojrzałem prosząco na Remusa.
-Chyba powinniśmy im powiedzieć- stwierdził.- Chodźcie do nas. Jesteśmy winni wam wyjaśnienia- Remus wstał i poszedł do naszego dormitorium, a my wszyscy poszliśmy za nim. Kiedy dziewczyny rozsiadły się wygodnie Remus opowiedział im całą historię. Było trochę ciężko zwłaszcza, że dziewczyny nie spodziewały się tego.
   Kiedy Lunatyk skończył wyciągnąłem Lily na spacer. Szła przytulona do mnie.
-Musisz iść? Teraz, kiedy znam prawdę, boję się o ciebie- powiedziała stając nagle i patrząc mi w oczy.
-Jestem największy. No i mam poroże. Beze mnie Syriusz nie da rady- odpowiedziałem.
-No a Peter?- zapytała Lilcia.
-Jak myślisz, dlaczego Peter po każdej pełni jest szczuplejszy i więcej zjada na śniadanie?- zapytałem, a ona pokiwała głową na znak, że nie wie.- Dlatego, że robi za przynętę. Kiedyś wychodziliśmy od Remusa jak myśleliśmy, że zasnął. A on widział jak wydostajemy się na błonia. Od tego czasu udaje mu się wychodzić samemu, a my musimy odciągać go od zamku. Peter biega jak oszalały robiąc za przynętę i męcząc Lunatyka, aby szybko udało się zaprowadzić go do Wrzeszczącej Chaty. Potem Peter ledwie jest w stanie dowlec się do zamku- opowiedziałem. Lily już nie prosiła mnie więcej abym został w zamku. Zrozumiała, że i tak bym nie posłuchał.
   Wieczór, kiedy Remus był już w swojej kryjówce ja, Syriusz i Peter wyszliśmy do PW, aby tamtędy przemknąć do obrazu. Jednak tam czekały na nas Lily, Dorcas, Kate i Ann.
-Uważaj na siebie- Lily przytuliła mnie i pocałowała tak jakby bała się, że więcej się nie zobaczymy.
***********************************************************************************
No i co?
   Napisałam tak długi post, że aż się przeraziłam jak zauważyłam tę długość. Chyba po raz pierwszy napisałam coś, co jest dłuższe niż trzy i pół strony J.
   Jeśli mi się uda to następny post w przyszłym tygodniu. A jeśli mi się nie uda, to nie wiem, kiedy go dodam. W końcu zacznie się szkoła.
Gabrysia M.
PS: Powiedzcie, że wy też się nie cieszycie.

2 komentarze:

  1. Hej, to ja przybywam, wręcz kazałaś mi napisać długi kom, więc spóbuję.
    Nadal nie ogarniam tego cudownego uzdrowienia (WHAT! WHAT! WHAT!) Ale skoro to tajemnica niech więc tak zostanie. Wizja autorki xd
    List do Lily i spk, choć Napuszony Debil z Przygłupim Uśiechem przetnetegował wszystko. Sorry za taki chaotyczny kom ale czytam i piszę jednocześnie
    " że niby dlaczego zawsze w tej chwili patrzy na mnie i Łapę. Przecież my nie jesteśmy totalnymi nieudacznikami" - hahahaha jebłam na ziemię i nie wstałam
    John chciał go utopić - to ja już wiem czemu ma troche nie ten teges z łepetyną wlała się tam woda i nie wylała, a teraz tak się przelewa.
    Ogólnie rozdział bardzo fajny i długi, a więcej to ty ze mnie nie wyciągniesz sorry
    Pozdrawiam

    #jakżeleniwa #jakżeskromna #PaullaK
    Ps. #źyczęweny
    Ps2. Liczę na rewanżyk i ty już wiesz jaki

    OdpowiedzUsuń
  2. Jeżeli chodzi o długość to idealna <3 Rozdział po prostu idealny :D te wszystkie teksty i wgl xD Rogacz jednak nie jest taki głupi ;) Ciesze się że dziewczyny dowiedziały się prawdy :) Tylko niech Ann nie wyjeżdża :( A jeżeli chodzi o wymianę to proponuje Lilke i Jima + Łape i Dore :D Życze dużo weny i do następnego <3

    OdpowiedzUsuń

Komentarze mile widziane. Chciałabym wiedzieć co sądzicie o moim blogu. Więc zapraszam do ich pisania