niedziela, 27 kwietnia 2014

7. Poranek oczami Lilki.



   Stoję na środku mostu. Po lewej stronie stoi Marco, a po prawej James. Muszę wybrać. Obaj mi mówią, że mnie kochają. Nagle pod moimi nogami zaczyna się usuwać grunt. Most zaczyna pękać. Marco stoi jak skamieniały na stałym lądzie, a Rogacz bez wahania wbiega na most i bierze mnie na ręce. Razem zbiegamy na jego połowę. Teraz już wiem, że to on mnie kocha naprawdę.
   -Lilka! Wstawaj!- Dorcas mną potrząsała.
-Co się stało?- zapytałam zaspana.
-Rzucałaś się po łóżku. Myślałam, że masz koszmar- wyjaśniła mi Czarna.
-Nie jestem pewna czy to był koszmar- przyznałam.
-W takim razie, co ci się śniło? Opowiadaj- ponagliła mnie. Nie miałam wyboru. Musiałam jej to opowiedzieć.
-Ha!- to było pierwszą rzeczą jaką wypowiedziała po mojej opowieści.
-Co?- zdziwiłam się.
-Twoja podświadomość dobija się i mówi ,,Daj mu szansę. Może się uda’’- i co jeszcze?
-Nie wcale nie- i żeby pokazać jej, że to koniec dyskusji poszłam do łazienki.
   Jednak tak myślisz. Skąd ta pewność? Bo to ja jestem twoją podświadomością. Niby, dlaczego miałabym dać szansę Jamesowi? A który dzisiaj jest? 20 października, a bo co? Dziś dowiesz się, dlaczego powinnaś mu dać szansę. Skąd ta pewność? To już moja sprawa. Oj no weź. W końcu jesteśmy jednością… Mam to gdzieś. Wypchaj się.
   Tak. Pokłóciłam się sama ze sobą. Ja już naprawdę świruję…
-Idziesz Lilka?- zawołała mnie Dorcas, która jako jedyna na mnie zaczekała.
-Tak już!- wyszłam z łazienki. Razem z  Dor udałyśmy się do WS. Zauważyłyśmy huncwotów, którzy zawzięcie o czymś dyskutowali. A właściwie tylko Lunio, Rogacz i Łapa dyskutowali, bo Gwizdek miał buzię pełną jedzenia. Zauważyłam też, że dziewczyny przyglądają się im z rozbawieniem. Podeszłyśmy, a oni nawet nas nie zauważyli.
-Ale Rogacz. Ona jest całkiem ładna. Tobie powinna się podobać. Co ci szkodzi?- najwyraźniej Łapa postanowił umówić Jamesa.
-Ale ona jest dziwna- wykręcał się Rogacz.- Po drugie nie mam ochoty na żadne randki.
-Ty chyba jesteś chory?- przyjrzał mu się Remus.
-Cicho wu… znaczy się dyrcio coś będzie ogłaszał- James nas uciszył.
-Witajcie moi kochani. Jak wiecie za kilka dni jest Halloween, dlatego postanowiłem zorganizować wam bal!!!- w sali rozległ się taki hałas, że tylko Huncwocie potrafią zrobić większy (tylko, że hunce w czwórkę, a tu tysiąc ludzi)- Ale, ale nie tak prędko. Nie obowiązują żadne przebrania, ale to dziewczyny zapraszają chłopaków- posali przebiegły różne pomruki. Dziewczyny cieszyły się, że niechciani chłopcy nie będą ich zapraszać, a chłopaki, no cóż tu było różnie.- Z tego też powodu jutro zorganizowane jest wyjście do Hogsmade. Dziękuję za uwagę- teraz to ludzie zaczęli rozmawiać.
-Reter? Idziemy razem?- zapytała Kate.
-T-t-tak- zająknął się Glizdogon.
-Remusie? Mam nadzieję, że mi nie odmówisz- powiedziała Ann.
-Tobie? Nigdy w życiu.
-A ty Syriuszu nie masz nic do gadania. Idziesz ze mną i już- Dorcas jak to Dorcas. Zawsze konkretna. Alicja patrząc w stroną stołu krukonów uśmiechnęła się do Franka, a on w odpowiedzi kiwną głową. Czyli tylko ja i Jamek nie mamy pary?
-Widzisz stary teraz to dziewczyny będą zapraszały ciebie- Łapa wciąż nie dawał za wygraną.
-Łapa jesteś dla mnie jak brat serio, ale jak w końcu nie przestaniesz to cię wykastruję- zagroził Rogacz.- Nie pojmujesz, że te dziewczyny do mnie nie pasują.
-Kiedyś ci to nie przeszkadzało- stwierdziła Dorcas.
-Ale teraz przeszkadza- odgryzł się.-Gdzie ta sowa?- powiedział na głos.
-Czekasz na list?- zapytał Remus.
-Tak. John miał przysłać mi zdjęcie swojej narzeczonej.
-To zaraz je zobaczysz- powiedziałam i wskazałam sowy wlatujące do WS. Prze Jamesem wylądował brązowy puchacz. Zupełnie niepodobny do jego.
-I co? Ładna?- zapytał Peter, a Kate zdzieliła go po głowie.
-Sami oceńcie- pokazał nam wszystkim zdjęcie.

-Ale…- zaczął Syriusz, ale w porę się powstrzymał.- Eee. Od mojej Doruni nikt nie jest ładniejszy- i przytulił ją do siebie.
-Napisał jakiś list?- zapytała Dori.
-To już jest moja sprawa- Rogacz wystawił nam język.- Chodźcie, bo spóźnimy się na zajęcia- poparliśmy go i ruszyliśmy w stroną lochów. Po drodze jakaś fanka Jamesa zagrodziła nam drogę.
-Jimmy? Może pójdziesz ze mną na bal?- zapytała. Wygląda na jakieś piętnaście lat.
-Wybacz, ale nie- Rogacz odmówił jej.
-Dlaczego?- ups. Uparta sztuka mu się trafiła.
-Bo…
-Bo idę z nim ja- nie wierzę. Ja to powiedziałam na głos. Wszyscy starali się zachować spokój, ale już czułam, że dziewczyny nie dadzą mi spokoju do końca moich dni.
-A-a-a-a-ale- zaczęła dziewczynka. Bidulka nie spodziewała się, że ktoś ją uprzedził. Odeszła ze sparaliżowanym językiem.
-UUUUUUUUU Ruda.
-Zamknij się Black- warknęłam na niego.
-Ale zdajesz sobie sprawę, że będziesz musiała iść ze mną na ten bal?- zapytał mnie Rogacz.
-Czego nie robi się dla przyjaciół- albo dla miłości życia! Cicho bądź! Bo co mi zrobisz? W sumie to nic. Więc nie będę cicho. Jak się nie uciszysz to zrezygnuję z tej ran… tego balu z Jamesem. Po pierwsze: już gadasz, że to randka. Po drugie: nie zrezygnujesz, bo go kochasz. Właśnie, że nie. A tak. Czy wiesz, że jak będę chciała to mogę krzyczeć przez twoje usta? No i co z tego? To, że zaraz wykrzyczę, że kochamy Jamesa Pottera!!! Dobra, dobra. Powiedzmy, że mi na nim zależy. Zadowolona? Jasne, że tak. Czuję się cudnie. To siedź już cicho.
   No to idziemy na lekcje.
***************************************************************************************
 Cześć wam!
Wiem, że nie pisałam cały miesiąc, ale ostatnio dużo się dzieje...
W każdym razie mam nadzieję, że post się podoba i wybaczacie mi moją nieobecność.
Gabrysia M.