20.12.1976, godz. 12.00-
4 dni do Wigilii
-Nareszcie wolne. W końcu zobaczę tatę- ucieszyła się
Alicja.- No i Samuela oczywiście.
-Ty masz dobrze. Petunia powiedziała rodzicom, że po jej
ślubie z Vernonem, który będzie w lipcu chcą zamieszkać u nas. Więc pewnie nie
będę mile widziana w domu- westchnęła Lilka.
-Jak coś to zawsze możesz przyjechać do mnie- szepnąłem jej
na ucho.
-Hmmm… Może skorzystam z zaproszenia- odszepnęła.
-Rogacz! Wsiadajcie, bo ostatni powóz odjedzie bez was!-
wołał Łapa. Razem z Lily pobiegliśmy do powozu i wskoczyliśmy w ostatniej
chwili.
Na peronie 9 i ¾ :
-Jimmy, chodź ze mną. Zapoznam cię z moimi rodzicami- Lily
pociągnęła mnie w stronę swoich rodziców.
-Mamo, tato to jest mój chłopak James. James to są moi
rodzice- przedstawiła mnie swoim rodzicom.
-Miło mi państwa poznać- pocałowałem mamę Lily wręką, a
podem powitałem pana Evansa.
-Nam również jest miło cię poznać Jamesie- pani Evans
dźgnęła męża łokciem w żebro tak aby odpowiedział twierdząco.
-Rogacz!!!- usłyszałem wołanie Łapy.
-Przepraszam, ale muszę już iść. Do widzenia, pa Liluś-
pocałowałem Lily w policzek. Podszedłem do Johna, Łapy i Dori.
-Pozwoliłeś mieszkać swojemu przyjacielowi w naszym domu?-
zapytał John, kiedy do nich podszedłem.
-Tak, masz z tym jakiś problem? A jeśli masz to równie dobrze
możesz wyprowadzić się z domu, bo nie było cię wtedy, kiedy byłeś potrzebny-
stanąłem z nim twarzą w twarz.
-Chodzi mi tylko o to, że mnie nie poinformowałeś. Nie
musisz się od razu denerwować- John uspokajał mnie.
-Niech ci będzie- powiedziałem.- No to, co? Do domu?-
podszedłem do kominka.- Willa Godryka!- krzyknąłem po chwili pojawiłem się w
moim domu.
Zaraz za mną pojawiła się Dorcas, a po niej Syriusz i na
samym końcu John.
-Kolacja!!!- usłyszeliśmy z kuchni. Kiedy tam dotarliśmy
okazało się, że Clarie przygotowała zapiekankę. Wszyscy usiedliśmy przy stole.
Clarie każdemu z nas nałożyła kopiasty talerz. Zabraliśmy się do jedzenia.
-Bardzo dobre- pochwaliła Dorcas.- Przepraszam cię, ale
jednak James robi lepszą- dodała po sekundzie zastanowienia.
-To malutki Jimmuś umie gotować?- John powiedział tonem
słodkiego trzylatka.
-Nie karz mi żałować, że cię wyleczyłem. Zapamiętaj, że w
każdej chwili możesz wrócić do Munga- chyba to pożegnanie z Lily niezbyt dobrze
wpływa na mój dzisiejszy humor.
-Nie denerwuj się tak- John podniósł ręce w geście poddania.
-Jestem zmęczony, idę spać- wstałem od stołu i udałem się do
mojego pokoju. Położyłem się, chociaż było jeszcze wcześnie.
22.12.1976, godz. 10.30-
2 dni do Wigilii
-Lily skarbie, masz gościa- do mojego pokoju weszła mama.
-Już idę- odłożyłam książkę. Zeszłam do salonu, myśląc, że
to James do mnie przyszedł. Ale jednak nie.. Moim gościem był Luis. Mój
przyjaciel z czasów dzieciństwa.
-Lily!!! Lata cię nie widziałem!- rozłożył ręce chcąc mnie
przytulić.
-Z tego, co pamiętam to 10 lat temu wyjechałeś do Denver-
zamiast rzucić mu się w ramiona podałam mu rękę. Zdziwiony przywitał się ze mną
oficjalnie.
-Moja babcia zachorowała. Wróciliśmy żeby przy niej być- powiedział.-
A ja chciałem zabrać cię na spacer.
-No to chodźmy- założyłam sweter, kurtkę, buty szalik i
wyszłam przed dom.- To może chodźmy do parku?- zaproponowałam i ruszyłam.
-Jasne- Luis zdziwiony poszedł za mną.
22.12.1976, 11.45- 2
dni do Wigilii
-James, co ty robisz?- Dorcas po raz piąty pytała mnie o to
samo, ale się jej nie dziwię, bo w końcu ani razu jej nie odpowiedziałem.
-Chcę zrobić niespodziankę Lily. Mam zamiar zabrać ją na
obiad- wyjaśniłem w końcu.
-To wyjaśnia, dlaczego się tak ubrałeś, ale, po co ci
galeony? W mugolskiej restauracji nimi nie zapłacisz- pouczyła mnie.
-Ale ja nie zabieram jej do mugolskiej restauracji. No
dobra. Jestem gotowy- powiedziałem i wyszedłem z pokoju.- Ja wychodzę- założyłem
kurtkę i wyszedłem z domu.
Kiedy przechodziłem
koło magicznej kwiaciarni stwierdziłem, że nie mam nic dla Lilusi. Wszedłem, więc.
-O, witaj Jamesie. Jakie kwiaty tym razem?- zapytała
kwiaciarka.
-Te, co zwykle - powiedziałem.
-Dwa galeony- kwiaciarka podała mi lilię.
-Ale czy 4 lilie nie kosztują cztery galeony?- zdziwiłem
się.
-Dla stałych klientów mam świąteczną zniżkę- kwiaciarka
popatrzyła na mnie znad okularów. Pomimo to wyglądała milej niż profesor
McGonagall.
-Do widzenia- pożegnałem się. Kiedy wyszedłem z kwiaciarni
różdżką wezwałem Błędnego Rycerza.
-Gzie jedziemy?- zapytał kierowca.
-Pet Drive 4- powiedziałem. W ekspresowym tempie dotarliśmy
do celu. Wysiadłem z autobusu i zobaczyłem jak jakiś chłopak całuje Lily. To,
to nie możliwe. Jak mogła mi to zrobić?
-Lily?- zapytałem. Mój głos brzmi dziwnie. Kwiaty z cichym
szelestem opadły na pokryty śniegiem chodnik. Lily przerwała pocałunek.
-James?- zdziwiła się.
-Dlaczego?- tylko tyle byłem w stanie powiedzieć.
-To nie tak jak myślisz! James…- ale ja już nie słuchałem.
Po prostu odwróciłem się i odszedłem.
22.12.1976, 12.00- 2
dni do Wigilii
-Dlaczego to zrobiłeś?!- oczy zaszły mi łzami. Luis wyglądał
na zdziwionego.
-Myślałem… myślałem, że- jąkał się.
-Wiesz, co?! Jednak gówno obchodzi mnie, co myślałeś!-
uderzyłam go. Drzwi do domu otwarły się, a w nich stanął tata.
-Co się dzieje?- zapytał.
-Luis mnie pocałował! A James to widział! I teraz pewnie nie
chce mnie znać!- rozpłakałam się na dobre. Tata przytulił mnie.
-Masz tu już nie wracać chłopcze- tata ,,pożegnał Luisa, a
mnie zaciągnął do domu. Automatycznie rozebrałam się i poszłam do pokoju, aby
tam wylać morze łez.
22.12.1976, 12.30- 2
dni do Wigilii
Zrezygnowany
wszedłem do domu.
-Co się stało? Dlaczego już wróciłeś? I to w dodatku z taką
miną?- Dorcas z Syriuszem pytali na przemian.
-Całowała się z kimś- powiedziałem i otępiały poszedłem do
swojego pokoju i zamknąłem się w nim tak, aby nikt nie mógł otworzyć go. Nawet
za pomocą magii.
-Idę do niej. A ty dowiedz się czegoś od niego- usłyszałem
jeszcze głos Dorcas, a potem charakterystyczny odgłos płomieni.
22.12.1976, 12.35- 2
dni do Wigilii
-Witam!- pojawiłam się w salonie Evansów wściekła jak osa.
-Dorcas Meadowes? A co ty tu robisz? Mama pozwoliła ci
przyjść do nas dwa dni przed Wigilią?- zdziwił się pan Evans.
-Zadziwię pana! Okazało się, że jestem siostrą bliźniaczką
Jamesa! Nazywam się Dorcas Potter, a co za tym idzie nie mam rodziców i chcę
się dowiedzieć, dlaczego mój brat zamknął się w pokoju i wygląda jak zombie!-
mówiłam wściekła.
-To Luis pocałował Lily, a ona jest zdruzgotana, więc to
chyba nie jest dobry moment na rozmowę z nią- do salonu weszła pani Evans.
-Dobry będzie jak mój brat postanowi się zabić, bo miłość
jego życia całowała innego chłopaka?! Powinna pani wiedzieć, że mój brat ma nie
wyobrażalnie wielką moc! On może być nie bezpieczny nawet dla siebie!- dopiero
teraz dotarło do mnie co może zrobić Rogacz.
-Dorcas, nie denerwuj się proszę- pan Evans chciał mnie uspokoić.
-Nie! Muszę porozmawiać z Lilką!- pobiegłam do pokoju Rudej
i wtargnęłam nie pukając.
-Dorcas?- Lily mówiła zachrypniętym głosem, a jej twarz była
czerwona od płaczu.
-Dokładnie! Kiedy tu się pojawiłam miałam inny cel, ale
teraz chcę ci tylko powiedzieć, że jeśli James coś sobie zrobi, albo nie wiem
co innego to będzie to tylko i wyłącznie twoja wina! Może i mi przejdzie, może
reszta Huncwotów, John i Clarie jak się dowiedzą to po pewnym czasie ci wybaczą,
ale nie zdziwię się jeśli James nie będzie chciał cię znać! To by było ta tyle!!!-
zdenerwowana wyszłam z jej pokoju i do domu wróciłam Siecią Fiut.
-I co?- Syriusz zapytał mnie, kiedy tylko się pojawiłam.
-Jej rodzice twierdzą, że to ten chłopak pocałował ją- kiedy
znalazłam się przy Syriuszu cała złość ulatywała ze mnie.
-A ona, co myśli?
-Mam to gdzieś- przytuliłam się do Łapy.
24.12.1976, 18.30- Wigilia
-James! Zejdź na kolację-usłyszałem wołanie Clarie. Wiem, że
się o mnie martwią, ale dam sobie radę. Po prostu kończę z Lily.
Życie toczy się dalej, a ja muszę z niego korzystać.
***********************************************************************************
No to się popisałam.
Oczywiście post pojawi się za niedługo, ale jak na razie to musi wam wystarczyć.
Gabrysia M.
Clarie, Clarie kto to był.... a już wiem ;D
OdpowiedzUsuńOgólnie rozdział bardzo fajny i fragment z perspektywy Dori kocham <3
Czeeść *0*
OdpowiedzUsuńPostanowiłam skomentować zaległe rozdziały w tym jednym, żeby nie było tyle komów :D
Rozdział namber najn - O cholera! Lilka i James, Evans i Potter, Ruda i Rogacz... Ja pierdzielę... O cholera... ALE SUPER! Dwa pocałunki, awwww *0* Rozpłynęłam się w blasku zajebistości tej notatki *0* Dorcas siostrą Jamesa <3 Pierdolnęłam... c:
Rozdział namber ten - O w mordę! Chciałabym mieć brodę i żeby ona była taka tęczowa jak Dropsa *0* Wiesz co? Dzięki tobie mam zajebiaszczy pomysł, więc dziękówka <3 Brat Jamesa i Dorcas w szpitalu, a ja takie wielgaśnie "O", a potem spokój bo mój kochany Huncwot zawsze znajdzie świetny pomysł :3
Rozdział namber ilewen - Ja pierdzielę... Petunia, ty krejzolko jedna XD Mama ma podejrzenia co do chłopaczka Lilci i są to dobre przypuszczenia <3 Znowu się całują *0* Ja jebie... Jak tak dalej pójdzie to będę się szczerzyć do ekranu przez cały dzień :D Ann... Ann... An... Dlaczego? Ja cię tak bardzo lubię <3 Oł jeeeee! James najlepszy, to jasne! :3 Tak przykro, jak czytam o jego rodzicach to chce mi się ryczeć, ale jednak tego nie robię. POWIEDZIELI IM PRAWDĘ! W końcu, taak! Lilka... Jak ona się martwi o Jamesa *0*
Rozdział namber tłelf - Uuuu! No to na bogato widzę... James poznał rodziców Rudej :3 "To malutki Jimmuś umie gotować?" Pierdolnęłam przy tym, słowo! Hahahahahhahahah i reakcja Malutkiego Jimmusia była genialna <3 :') Święta, święty czas tuż, tuż. Niech ten Luis się odwali, niech on się odwali! -,- JA PIERDOLE ;O :( Co ten gnój zrobił?! Dowlił się do Lilki, a wtedy przyszedł James... Boże... Dlaczego? James... Nie kończ z nią, proszę! :c
Takie głupie zakończenie. Jednak, znając ciebie, się pogodzą <3 Piękne, cudowne i zajebiste rozdziały, skarbie <3
Pozdro i weny,
Zgredzio :*
Hahahaha!!!!!
UsuńPrzedtem przez cb płakałam teraz mam zaciesz i uśmiech mi z twarzy nie schodzi.
I nie powiem czy Lilka i Jimmy będą razem. Tajemnica autorska :P