wtorek, 11 marca 2014

5. Plan na miarę Ślizgona.



Hej!
Przybywam z nowym rozdziałem. Pewnie po tytule stwierdziliście, że to coś o Ślizgonach, ale nie dajcie się zwieść pozorom. Rozdział dedykuję Paulii K. z <KLIK> 
Miłego czytania:
**********************************************************************************
   Ale męczący dzień. Nawet nie zdajecie sobie z tego sprawy. Smark jeszcze kilka razy usiłował dowalić się do Lily, ale ona była twarda i nie dała się. Teraz jest już koło dziesiątej. Ja i Syriusz idziemy do naszej wieży. Nagle usłyszeliśmy jakieś głosy za drzwiami. Po głosie rozpoznałem Vincenta. Łapa od razu mnie zrozumiał. Przyłożyliśmy uszy do drzwi.
-Zrobisz tak: kiedy Dorcia będzie szła sama lub z koleżankami podejdziesz do niej, powiesz ,,Cześć skarbie’’ i pocałujesz. Oczywiście tak to ukartujemy, że Black zobaczy was całujących się. Znienawidzi moją siostrę, a ona ułoży sobie życie z kimś bardziej odpowiednim niż Black. Co ty na to?- bo ci się to uda cwaniaku.
-No dobra, ale kiedy?- zapytał tamten.
-Jeszcze przed śniadaniem- powiedział Vincent. Reszta rozmowy była niezrozumiała.
-Stary weź się ogarnij i tak mu się to nie uda- powiedziałem i pociągnąłem Łapę za sobą. W PW czekały na nas dziewczyny, Remus i Peter.
-Musimy wam coś powiedzieć- i na przemian z Syriuszem opowiedzieliśmy to, co usłyszeliśmy z rozmowy Vincenta z jakimś chłopakiem.
-Za, jakie grzechy?!- krzyknęła Czarna tuż po zakończeniu naszej opowieści.
-Cicho. Idzie Szanowny Pan Braciszek- powiedział Syriusz używając przezwiska, które wymyśliliśmy, dla Vincenta.
-Dorcas- powiedział podchodząc do nas.
-Czego?- nie ma to jak miłość pomiędzy rodzeństwem.
-Rodzice napisali list- oznajmił.
-dlaczego nie doszedł od razu do mnie?- zapytała Dori.
-Bo jest do nas obojga- powiedział Vincent i zostawił list, po czym oddalił się.
-Co piszą?- zapytała Lilka.
-Sami przeczytajcie- podała mi list.
Londyn, 2.09.1976r.
Kochane dzieci!
   Chciałam wam powiedzieć zanim wyjechaliście do szkoły, ale nie miałam odwagi. Otóż: poznałam kogoś. Wiem, że nie zastąpi wam ojca, ale przy nim czuję się naprawdę szczęśliwa. Ty Dorcas zapewne mnie rozumiesz. Zawsze chciałaś abym na nowo ułożyła sobie życie. Wiem Vincencie ty nie rozumiesz mojego wyboru, ale niestety go nie zmienisz. Wiecie, że przez to nie będę kochać was mniej.
   Proszę nie kłóćcie się. Chciałabym, aby nasza rodzina znowu miała ręce i nogi.
Bardzo was kocham:
Mama
-Szkoda, że nie powiedziała nam wcześniej. No cóż bywa. Ale to nie zmieni faktu, że cieszę się, że jest szczęśliwa- stwierdziła Dorcas i z nieznanego nam powodu zaczęła się śmiać.
-Czemu się śmiejesz Ślicznotko?- Syriusz dopełnił jej radość zaczynając ją łaskotać.
-Syriusz skarbie proszę cię przestań. Bardzo cię proszę- a powiadają, że śmiech to zdrowie.
-Ale, co wywołało u ciebie tak radosną reakcję?- zapytała Kate.
-Po pierwsze: mama w końcu jest szczęśliwa, po drugie: rozbawiło mnie to, że mama wciąż ma nadzieję, że przestaniemy się kłócić. Po trzecie: jutro autorytet mojego braciszka spłonie na wolnym ogniu, po czw…- nie dokończyła…
-Ile masz jeszcze tych punktów?- …ponieważ Peter jej przerwał.
-To już ostatni. Po czwarte: cieszy mnie to, że on się wkurza, że mama znalazła sobie nowego faceta- i Czarna znowu zaczęła się śmiać. Tym razem jednak nie sama.
-Dziewczyny chodźmy już spać. Jutro będziemy zmęczone- powiedziała Lily podnosząc się z kanapy. Dziewczyny poszły za jej przykładem. Pożegnały się z nami i udały się do swojego dormitorim.
-My też już chodźmy- powiedział Luniek i poszedł w kierunku naszej graciarni zwanej potocznie dormitorium Huncwotów.
   Morfeusz bardzo szybko zabrał mnie do swojego królestwa.
-Lily?- usłyszałem swój głos.
-Słucham?- mój rudy anioł.
-Chodźmy na spacer- zaproponowałem.
-James ja muszę ci coś powiedzieć- zaczęła Lileńka.
-Co?- zdziwiłem się. Otworzyła buzię, a ja miałem zamiar wsłuchać się w jej melodyjny głos najlepiej jak umiałem, a zamiast tego… szkoda gadać.
-James! James! Wstawaj!- ale czy to nie jest również głos Rudej? Czy ja mam tylko zwidy? Oj źle ze mną, źle.
-James!!!- otworzyłem jedno oko, a zaraz potem drugie. Widziałem tylko rudą przestrzeń.- Masz okulary- kiedy nałożyłem szkła rozmazana ruda przestrzeń zmieniła się w rudo- kasztanowe włosy mojej ukochanej.
-Lil? A co ty tu robisz?- zdziwiłem się.
-Stoję i czekam aż szanowny pan ruszy swoje cztery litery i pomoże mi w namierzeniu Vincenta- złapała się pod boki i mówiła głosem godnym McGonagall.
-Ta jest pani psor!- zasalutowałem jak w wojsku.
-Po prostu ogarnij się- powiedziała i usiadła na moim łóżku. Ja natomiast szybko pozbierałem wszystko, co mi potrzebne i udałem się do łazienki. Natomiast tam przeklinałem w duchu moje cholerne sny. W końcu Lilcia to tylko moja przyjaciółka, a ja po raz kolejny mam sen z nią w roli głównej. Ja to mam coś nie halo z głową. Teraz dopiero się domyśliłeś? Cicho siedź nieznany mi głosie.
-Gotowy- wyszedłem z łazienki.- Możemy iść. Czekaj- pokazałem, aby stanęła koło drzwi.- HUNCWOCI!!! WSTAJEMY!!! KONIEC SPANIA!!! MAMY KOLEJNY PIĘKNY DZIEŃ!!!- to taka mała pobudeczka.
-Rogacz czy ciebie do końca porąbało?- Syriusz zerwał się jak na alarm.
 -Mnie? Nic mi nie jest- wyszczerzyłem zęby.
-No i po co budzisz ludzi o tej porze?- zapytał Łapcia.
-Plan. Pamiętasz?- zapytałem.
-To muszę się pospieszyć- powiedział Syri i w tempie ekspresowym się ubrał. Kiedy Remus i Peter przygotowywali się Lilka poszła po dziewczyny. Miały wyjść trochę wcześniej, my zaraz po nich. Zauważyłem, że Syriusz, pomimo, że się stara nie może ustać w jednym miejscu.
-Spoko stary. Wszystko jest pod kontrolą- starałem się go uspokoić. Godzina wpół do siódmej. Zaczynamy. Całą czwórką wyszliśmy z PW i ruszyliśmy ku WS. A tam zobaczyliśmy, kto miał pocałować Dorcas. Najprzystojniejszy chłopak. Z klas siódmych oczywiście.
-Hej słoneczko- powiedział i pocałował Czarną. Ona natomiast pierwszorzędnie udała zdziwioną. Syriusz zadrżał. Wiedziałem, że to część przedstawienia.
-Co to ma być?!- wykrzyknął podchodząc do Dorki i tego chłopaka.
-Sy-syriusz? To nie tak jak myślisz!- jak bym nie wiedział to nie wiem jak bym zareagował.
-A jak?!- świetny z niego Aktor.
-Nie wiem. Ale ja go nie znam!- mi się wydaje czy to łzy płyną po jej policzkach?
Prawie jak tu:



-Jak to mnie nie znasz? A jak mówiłaś, że mnie kochasz? Że zostawisz Backa i będziemy razem aż do samego końca? To już się dla ciebie nie liczy?- on do cholery jasnej jest przekonujący.
-Musiałeś sobie mnie z kimś pomylić idioto. JA CIĘ NIE ZNAM! Przeliterować?- a teraz zmiana emocji. Dorcas gra wkurzoną. Brawo, genialnie.
-Nie rozumiem, dlaczego mi nie powiedziałaś?- oczywiście Łapa nie był by Łapą gdyby nie wtrącił się do tej wymiany zdań. Popatrzyłem na zegarek. Śniadanie trwa jeszcze piętnaście minut. To przedstawienie nie jest już interesujące, bo ludzie są naprawdę głodni.
-Kończcie już. Jest już za piętnaście ósma- powiedziałem, a wszyscy, którzy nie byli w to zamieszani popatrzyli na mnie jak na matoła.
-Ale, dlaczego? To było takie ekscytujące- nie sądziłem, że pałeczkę przejmie Lily.- Fajnie czasem popatrzeć jak to nie my się kłócimy- uśmiechnęła się.
-O, co biega?- zapytał Vincent.
-O to, że bez podstawnie starasz się zrujnować związek Dorcas i Syriusza- wtrąciła się Ann.
-Czyli to było tylko przedstawienie? Ale jak to możliwe? Zmarnowałem tylko czas!- tłum zaczął szemrać. Ale my już tego nie słuchaliśmy tylko szybko poszliśmy na śniadanie modląc się w duchu o to abyśmy nie spóźnili się na OPCM.
***********************************************************************************
I tak właśnie kończy się kolejny rozdział na tym blogu.
Gabrysia M.

3 komentarze:

  1. Pramparam o mojej ukochanje postaci i dedyk dla mnie. Przypadek? Nie, to raczej moje życzenie :D
    Rozdział the best!

    OdpowiedzUsuń
  2. Fajnie, fajnie :) Czekam na kolejny rozdział :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Vincent to chuj, wygląda jak gnój, ma krzywe zęby i jebie mu z gęby! Echh, nienawidzę go! Chciał spieprzyć taki świetny związek! Jak można?! No powiedz mi jak można?! Gdyby Syriusz i James nie dowiedzieli się o tym co te... te PEDAŁY chcą zrobić, to Doriusza już by nie było ;c Pseplasam za psekleństwa, ale musialam :) No więc powiem jedno. JESZCZE RAZ KTOKOLWIEK SPRÓBUJE SPIERNICZYĆ ZWIĄZEK DORCAS I SYRIUSZA, TO OBIECUJĘ, ŻE ZABIJĘ! Jak ja uwielbiam ten paring i nie wyobrażam sobie żeby jakiś popieprzeniec próbował ich rozdzielić z tak błahego powodu -,- Toż to skandal na niewyobrażalną skalę! Zabiję, poćwiartuję i rzucę psom na pożarcie ^^ Mama Dor. Cieszę się jej szczęściem, bo kobiecie się należy coś od życia! <3 Rozdział zajebistyy ;3
    Pozdrawiam i życzę weny,
    Panna Zgredkowa

    OdpowiedzUsuń

Komentarze mile widziane. Chciałabym wiedzieć co sądzicie o moim blogu. Więc zapraszam do ich pisania