Cześć!
Z racji tego, że Paulla K. miała wczoraj urodziny chciałam jej zadedykować ten post. No i może też mojej siostrze, która ma urodziny jutro.
Zapraszam do czytania:
***********************************************************************************
Zaczyna się kolejny
piękny dzień. Może nawet piękniejszy niż inne, bo sobota. Dzisiaj wyjście do
Hogsmade. Idę z Lilką. Ale jak ona to podkreśliła JAKO PRZYJACIELE. Bo
tylko my z paczki zostaliśmy bez pary. Syriusz idzie z Dorcas, Remus z Ann,
Peter zabrał Kate, a Alicja ma spotkać się z Frankiem. A nas singli wystawili
do wiatru. Dzisiaj wstałem wcześniej, bo chciałem w spokoju pomyśleć, a przy
reszcie jest to niemożliwe. O idzie Lily.
-Cześć James- powiedziała z miną niewiniątka.
-Co zrobiłaś strasznego? Smark wylądował przez ciebie w SS?-
spytałem z nadzieją.
-Nie… Marco Stone zaprosił mnie na randkę i ja się
zgodziłam- zrobiła przepraszającą minę.
-To życzę miłej zabawy- powiedziałem.
-Nie jesteś zły?- zdziwiła się.
-Nie, dlaczego? W końcu masz prawo się umawiać- powiedziałem
i wstałem od stołu.
Pomimo tego, że nie
okazałem tego po sobie poczułem zazdrość. Co Marco ma w sobie, czego ja nie
mam? Ty jesteś idiotą! Kim ty w ogóle
jesteś? Twoimi myślami debilu! Ja bym
siebie nie obrażał. Nie kpij sobie ze
mnie proszę. Ile razy już nazywałeś siebie debilem i idiotą? Ja tak mówię przez
ciebie. To, dlaczego odzywasz się dopiero teraz? Bo dopiero teraz dopuściłeś mnie do siebie! Tak, tak. Coś jeszcze? Właściwie to… W takim razie cześć!
Ta moja wymiana
zdań z samym sobą sprawiła, że troszeczkę się zmartwiłem. Właśnie zrozumiałem,
że jestem totalnym egoistą. Jeśli kocham, Lily to powinienem nie wtrącać się w
jej związki itp. Chcę tylko żeby była szczęśliwa.
Sam nie wiem,
kiedy, ale moje nogi same zaczęły się kierować do Pokoju Życzeń. Kiedy stanąłem
koło jeszcze niewidzialnych drzwi zażyczyłem sobie pokój z myślosiewnią.
Wszedłem i od razu przytknąłem sobie różdżkę do skroni. Wyciągnąłem pierwszą
lepszą myśl i wsadziłem ją do myślosiewni. Po krótkim namyśle zanurzyłem głowę,
aby zobaczyć wspomnienie.
Mały trzyletni chłopiec w za dużych
okularach gonił wysokiego chłopaka.
-John! John! Zaczekaj!
Nie mogę cię dogonić!- maluch wywrócił się, a chłopak nazywany Johnem szybko do
niego podbiegł.
-Nic ci nie jest mały?
Przepraszam, że biegłem tak szybko- powiedział i podniósł go.
-Nic mi nie jest, ale
boli mnie ręka braciszku- powiedział chłopiec, a kiedy jego brat dotknął ręki
skrzywił się z bólu.
-To może być złamanie
Jimmy. Chodźmy do mamy. Zabierze cię do Munga- podniósł Jamesa na ręce i wziął
do domu.
Wynurzyłem się.
Dlaczego akurat to wspomnienie? Dlaczego akurat z nim? Teraz będę miał nocne
koszary. Zanurzyłem się w kolejnym wspomnieniu.
Teraz James był znacznie większy. Wyglądał
na około siedmioletniego chłopaczka.
-Mamo? A gdzie są
zdjęcia z Johnem? I tak właściwie gdzie jest John? Są wakacje. Mówił, że będzie
na wakacje- Jimmy zrobił smutną minę.
-John już nie wróci.
Bardzo się z nami pokłócił. Ale jestem przekonana, że napisze do ciebie list.
-Napisze do ciebie list- powtórzył James
wynurzając się.- Wiesz, co mamo? Do dzisiaj nie dostałem tego przeklętego
listu. Najpierw straciłem tego gnojka, a potem Śmierciożercy odebrali mi was.
Co ja takiego zrobiłem, że muszę tak cierpieć?- zastanowił się Rogacz.
Postanowił zobaczyć teraz jakieś przyjemniejsze wspomnienie.
Puk! Puk! Puk!
-Kto tam?- zapytał
James wiedząc, że pani Bathilda nie pukałaby.
-Mam na imię Dorcas i
właśnie się tu przeprowadziłam- usłyszał głos małej dziewczynki. I mimowolnie
użył swojej mocy. Prześwietlił postać za drzwiami. Otworzył je, kiedy upewnił
się, że to na pewno dziewczynka.- Czy mogę się tu schować przed moim bratem?-
zapytała.
-Masz brata?-
powiedział James z zazdrością.
-Tak. Jest o rok
starszy i strasznie się rządzi. I ciągle wypomina mi, że to on pierwszy pójdzie
do Hogwartu- powiedziała dziewczynka i z opóźnieniem zatkała sobie buzię.
-Hogwartu? Ty też
jesteś czarodziejką?- ucieszył się Jimmy.
-Tak!!! A ile masz
lat? Może pójdziemy razem do szkoły?- zaśmiała się nie sądząc, aby chłopak
szedł w tym samym roku co ona. Był znacznie wyższy. Wyższy nawet od jej brata,
który z nieznanych jej przyczyn był kurdupelkiem.
-Siedem. A ty?-
zapytał chłopiec.
-Ja też. Ale ty jesteś
strasznie wysoki!
-Mój tata też był-
młody Rogacz dumnie wypiął pierś.
-Był?- zdziwiła się
dziewczynka.
-Moi rodzice miesiąc
temu zostali zamordowani- wyjaśnił Potter.
-A mój tata zostawił
nas trzy lata temu, bo poznał inną panią- wyjaśniła młoda.
-Już cię lubię.
Zostaniemy przyjaciółmi?- zapytał Rogacz.
-Tak.
-Wie o mnie prawie wszystko. O Johnie
wie tylko kilka osób. Wujek Albus, pani Bathilda, nauczyciele i ja- powiedziałem
na głos. Stwierdziłem, że już się na oglądałem. Wyszedłem, więc z PŻ i spojrzałem
na zegarek. Za pięć dziesiąta. Dopiero będą wychodzić. Zdziwiłem się okropnie
widząc, że sowa bardzo podobna do tej, którą podarowali rodzice Johnowi leci do
mnie. Kiedy odebrałem list wziąłem się za odczytywanie go.
Londyn,
8.09.1976r.
Braciszku!
Przypadkiem dowiedziałem się, że dzisiaj
jest szkolne wyjście do Hogsmade, więc korzystając z tego, że wróciłem (na
stałe) do Anglii chciałbym Cię zobaczyć. Pewnie nie podoba Ci się ta
informacja, ale mi naprawdę na tym zależy. Jeśli chcesz to bądź o 10.30 w
Trzech Miotłach.
Liczę
na Ciebie:
John
-Idiota- mruknąłem, ale szybko zbiegłem po
schodach. Najwyżej zleję go na kwaśne jabłko.
-Jimmy!
Słyszeliśmy, że Lily wystawiła cię do wiatru, więc stwierdziliśmy, że możesz
iść z nami!- usłyszałem za plecami. W biegu odwróciłem się.
-Nie spoko!
Dostałem informację o pewnym spotkaniu! Nie chcę się spóźnić! Do zobaczenia
później! Cześć!- pobiegłem szybko. Flich sprawdził mnie dzisiaj z zadziwiającą
prędkością.
Na miejsce spotkania dotarłem punktualnie. W duchu liczyłem na to, że to był zwykły żart i jego tu nie będzie. Niestety myliłem się. Siedział już przy stoliku czekając na mnie. Podszedłem do niego.
Na miejsce spotkania dotarłem punktualnie. W duchu liczyłem na to, że to był zwykły żart i jego tu nie będzie. Niestety myliłem się. Siedział już przy stoliku czekając na mnie. Podszedłem do niego.
-Cześć-
powiedział.
-Hej-
mruknąłem.
-Cieszę się, że
przyszedłeś- powiedział uśmiechając się.
-Daruj sobie
kurtuazje- burknąłem nieprzyjemnie.- Co ty ode mnie chcesz?
-Chciałem cię
zobaczyć. Od dziewięciu lat cię nie widziałem- powiedział.
-To mogłeś
poczekać kolejne dziewięć- powiedziałem nie miło.
-Przyszedłeś,
więc mogę się domyślać, że ty też chciałeś mnie zobaczyć- idiota z niego.
-Przepraszam,
że nie przyjechałem się tobą zająć po śmierci rodziców, ale zabrakło mi odwagi-
powiedział w końcu.
-Tyle to ja też
wiem- powiedziałem uśmiechając się kpiąco.
-Faktycznie.
Nad inteligentny- uśmiechnął się do mnie przyjaźnie, a ja zacząłem czuć się jak
ten trzyletni chłopaczek, który gonił go i potem złamał sobie rękę.
-Coś jeszcze?-
zapytałem.
-Wracam na
stałe…- zaczął.
-Więc chciałbyś
dostać się do domu- dokończyłem.
-Dokładnie-
pokazał swoje białe siekacze. Jak teraz na niego patrzę to trochę egoistycznie
muszę przyznać, że jestem przystojniejszy.
-Wejdziesz, ale
jak będziesz chciał odejść to będziesz mógł wynieść tylko to, co wniosłeś-
powiedziałem.
-Zaklęcie
broniące. Dobre- pokiwał głową z uznaniem.
-Rogacz!-
usłyszałem głos Syriusza za plecami. A za chwilę tuż obok siebie.- Wszyscy się
połączyliśmy. Cała paczka, więc możesz iść z nami- powiedział Łapa.
-Stary. Nie
obraź się, ale nieswojo bym się czół jako jedyny singiel- powiedziałem.
-Możemy się
dosiąść?- zbliżyła się reszta. Popatrzyłem na Johna, a on pokiwał głową.
-Tak jasne-
powiedziałem. Dostawili sobie krzesła.
-Może poznasz
nas ze swoim znajomym?- zapytała Czarna.
-Ale muszę?-
upewniałem się.
-Wstydzisz się
mnie…- tylko proszę nie to twoje zdrobnienie-… James?- ufff.
-Nie spoko już-
powiedziałem.- To moja najlepsza przyjaciółka Dorcas- zacząłem- to jej chłopak,
a mój najlepszy przyjaciel, który jest dla mnie jak brat Syriusz- mówiłem
dalej.- Remus i Peter moi kolejni niezwykli przyjaciele- wymieniałem.- To Ann,
Kate, Alicja i Frank oraz Lily- powiedziałem.
-A ten chłopak,
który siedzi koło mnie?- zapytał mój brat.
-To…- kim on
kurczę jest?- Towarzysz Lily, Marco jeśli się nie mylę.
-I wy wszyscy
jesteście z Griffindoru?- zapytał John.
-Marco jest
Krukonem- wyjaśniła Lilka.
-A ja
powinienem być Ślizgonem- zaśmiał się Syriusz.
-Łapa nie
rozśmieszaj mnie. Powybijał byś ich wszystkich nocą- wyszczerzyłem zęby po
Huncwocku.
-Ale my nadal
nie znamy twojego znajomego- przypomniała mi Dorcas.
-To jest…-
zacząłem, ale tak jak podejrzewałem jakaś dziewczyna zawołała Marco.
-Marco! Dyrcio
pozwolił Ci jechać do mamy! Szybko!- to zapewne jego siostra.
-Lil wybacz-
zrobił przepraszającą minę.
-Spokojnie. Nie
gniewam się. Do zobaczenia- powiedziała. Marco wyszedł.- Ufff, ale on jest męczący.
Ale przedstaw już swojego towarzysza- ponagliła mnie.
-Pozwólcie, że
sam się przedstawię, ponieważ James zrobi wszystko, aby odwlec ten moment-
popatrzyli na mnie zdziwieni.- Nazywam się John Potter i jestem bratem Jamesa-
powiedział, a moim przyjaciołom opadły szczeny.
-Rogacz,
dlaczego nam nie powiedziałeś?! Tworząc Huncwotów powiedziałeś, że mamy być ze
sobą szczerzy!- krzyknął niezbyt głośno Łapa.
-Liczyłem na
to, że już nigdy go nie zobaczę- spuściłem głowę.
-Dlaczego?-
zapytała Ann.
-Ja wyjaśnię.
Kiedy Jimmy miał siedem lat, a ja siedemnaście pokłóciłem się z rodzicami i po
zakończeniu szkoły kiedy nasi rodzice już nie żyli po prostu zostawiłem
ośmioletniego chłopaka samego i pojechałem do Francji. Wróciłem dopiero
wczoraj- wyjaśnił im wszystko. Lily podeszła do mnie i mnie przytuliła. Byłem
bardzo zdziwiony.
-Wow-
wykrztusił Lunatyk.
-No-
powiedziałem.
Potem nie działo się nic ciekawego. Trochę
jeszcze porozmawialiśmy. Nie ma, co więcej opowiadać. Może pomijając to, że
John podczas pobytu we Francji poznał jakąś śliczną dziewczynę, która też jest
z Anglii i za dwa tygodnie też wróci. Tylko tyle.
***********************************************************************************
Wiem, wiem. Dziwna jestem. Lubię porządnie namieszać. W życiu Huncwotów nie ma nudy ;). No cóż ja tak mam.
Gabrysia M.
PS: Liczę na Duuużo komentarzy.
DZIĘKOWAĆ! Jej ale dużo dedyków podostawałam, musicie mnie wszyscy kochać :* hahahahahahahhahaha
OdpowiedzUsuńRozdział super, ale namieszałaś. Podobała mi się scena mała Dori i mały Jimmy , takie kochan :*
Bo każdy kocha Paullę :D Rozdział jak zwykle super! Josh tak nagle się pojawia i myśli, że wszystko będzie dobrze?! Chyba go dupa boli. Niech ja go tylko dorwę -,- Biedny James... Hahahhahaha! Lily znudził się Krukon :D Szykuj się Potter na niezłą jazdę ^^ Ciągle piszę takie krótkie komentarze u ciebie, że aż mi wstyd :(
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i WEEENY :*
Panna Zgredkowa