niedziela, 1 lutego 2015

18. Każdy mówi coś od siebie.



2 lutego- środa (7.30)
   Lotta!- usłyszałam wołanie Kate.- Mogłabyś się pośpieszyć?
-Już wychodzę- zawołałam. Wyszłam z łazienki i z mojego zapasu przekąsek wyjęłam pasztecika dyniowego.
-Będziesz jeść przed śniadaniem?- zdziwiła się Alicja.
-Muszę zażyć lekarstwo, a nie mogę go brać na pusty żołądek- wyjaśniłam przeżuwając pasztecik. Wyciągnęłam pojemniczek na tabletki. Zajrzałam do niego. Było puste. Zbladłam.
-Coś się stało?- zapytała Dorcas.
-Skończyły się- szepnęłam.- Muszę iść…- podniosłam głowę. Dziewczyny patrzyły na mnie zdziwione.- do pani Poufry.
   Wybiegłam z dormitorium, a potem przeszłam pod portretem Grubej Damy. Szybkim krokiem ruszyłam do SS.
-Panna Lshandt? Co tu robisz?- zdziwiła się pani Poufry.
-Tabletki mi się skończyły- pokazałam jej pojemniczek.- Pielęgniarka go zabrała.
-Poczekaj tu. Zaraz go napełnię- pani Poufry weszła do swojego gabinetu. Stałam koło parawanu… Moment. Co tu robi parawan? Wstrząsnął mną dreszcz. Za parawanem chyba ktoś się właśnie obudził, ponieważ usłyszałam jęki. Rzuciłam oko na drzwi, za które weszła pielęgniarka. Nie widać było czy już wychodzi. Postanowiłam zajrzeć za parawan. Stanęłam jak wryta. Na łóżku leżał Remus.

2 lutego- środa (7.45)
Obudziłem się jęcząc przeciągle. Wszystko bolało mnie po wczorajszej pełni. Jak zwykle nic nie pamiętałem. Za parawanem rozległ się szelest. To pewnie pani Poufry krząta się po SS. Jednak po chwili parawan uniósł się. To Charlotta stała za parawanem. Czy to możliwe, że James powiedział jej o moim "futerokowym problemie"?
-Remus? A co ty tutaj robisz?- zapytała zdziwona. Odetchnąłem w myślach. Jednak nic nie wiedziała.
-Chyba raczej to ja powinienem zadać to pytanie- odpowiedziałem chłodno. Zauważyłem, że zaczęła przygryzać wargę.
-Ja...
-Panno Lshandt?- pani Poufry ją wybawiła. Pielęgniarka popatrzyła na mnie. - Ona wie?- pokręciłem głową przecząco.- No cóż. To musicie wyjaśnić sobie sami. Charlotto- zwróciła się do Lotty.- Niestety skończył mi się zapas tabletek. Posłałam sowę do Munga prosząc o przesyłkę. Powinni przysłać ją jeszcze dziś. Musisz tu zostać. Proszę jej popilnować panie Lupin- zwróciła się do mnie i wyszła.
- Chyba tu trochę posiedzisz- wskazałem jej krzesło obok mojego łóżka.- O jakie tabletki chodziło Poufy?- zapytałem jej zaintrygowany. Znowu zaczęła gryźć wargę.
-Czy to jest tajemnica?- zapytałem, a ona kiwnęła głową na znak, że tak.- Czy mogę ją poznać?- zapytałem. Westchnęła głęboko. Usiadła na krześle, które jej wskazałem.
-To było dawno. Miałam młodszą siostrę. Miała na imię Chile. Była tylko dwa lata mniejsza niż ja. We Francji często jest ciepło,  dlatego już wczesną wiosną bawiłyśmy się na podwórku. Jednego z takich dni obserwowała nas mama siedząca na ganku. Za płotem była ulica.  Chile pobiegła po piłkę, którą rzucałyśmy. Drogą jechał rozpędzony samochód, który prowadził jakiś mugol. Wtedy samochód wyjechał z trasy. Wjechał na podwórko. Potrącił Chile, która umarła na miejscu- po jej policzkach zaczęły spływać łzy. Jednak wiedziałem,  że to nie koniec opowieści. - Wtedy zaczęły się moje problemy.  Byłam siedmioletnią dziewczynką, która na własne oczy widziała śmierć ukochanej młodszej siostrzyczki. Miałam depresję. Nie wiem dlaczego, ale nadal muszę zażywać tabletki. Teraz już tylko czasem mam napady histerii. Nie mów nikomu, dobrze?- popatrzyła na mnie prosząco.
-Nikomu nic nie powiem- obiecałem.- zdradziłaś mi swój sekret. Dlatego ja też powiem Ci mój- popatrzyła na mnie z niedowierzaniem. - Kiedy byłem mały,  mój tata miał utarczki z wilkołakiem.  Podczas jednej z pełni podrapał mnie. Od tego czasu jestem wilkołakiem. Gdyby nie to, że Dumbeldore jest dyrektorem to pewnie by mnie tu nie było- uśmiechnąłem się smutno czekając aż się przestraszy i wybiegnie.  Ona jednak siedziała na krześle i chyba analizowała to, co właśnie jej powiedziałem.
-Czy to, że jesteś wilkołakiem ma jakieś znaczenie Remusie?  Jesteś taki tylko raz w miesiącu.  Dla mnie nie jest ważne to, kim jesteś tylko to, jaki jesteś-powiedziała do mnie poważnie.-  Przyjaźnisz się z Jamesem. Mam nadzieję, że zgodzisz się żebym ja została twoją przyjaciółką- Wstała z krzesła i podeszła do łóżka. Przesunąłem się,  a ona usiadła obok mnie uśmiechając się.
   To, co ona mi powiedziała o tym, że mnie akceptuje, ja układałem sobie w głowie wyobrażając sobie, że mówi mi to Ann...
-Mogę Ci mówić Charlie?- zapytałem,  a ona uśmiechnęła się. Uznałem to za zgodę.

2 lutego - środa (9.00)
   Kierowałem się właśnie na zielarstwo razem z Łapą i Glizdogonem,  kiedy usłyszałem wołanie Evans. 
-James! Zaczekaj! Muszę Ci coś powiedzieć!- usiłowała nas dogonić. 
-Rogaczu. Porozmawiaj z nią.  W końcu pomogła ci w nocy- odezwał się Syriusz.  Nie wspominałem im o tym, co powiedziałem Evans. Od razu zaczęliby myśleć nie wiadomo, co.
-No dobra. Dołączę do was zaraz- powiedziałem do reszty.  Evans mnie dogoniła. - Co chciałaś? - złożyłem ręce na piersiach z powodu chłodu.
-Zapytać czy pamiętasz,  co mi wczoraj powiedziałeś- zapytała patrząc wyczekująco. 
-Pamiętam- odpowiedziałem niezbyt pewnie. Miałem nadzieję, że pozwoli mi o tym zapomnieć, jednak najwyraźniej myliłem się.
-James- popatrzyła mi w oczy. Oj no błagam niech tak na mnie nie patrzy.- Pomyślałam nad tym i stwierdziłam, że skoro czekałeś na mnie ponad pięć lat to ja też mogę poczekać choćby nie wiem ile trwało składanie twojego serca, a jeżeli zdecydujesz, że mogę ci pomóc to mi powiedz- odsunęła się ode mnie krok. Nawet nie zdałem sobie sprawy, że stała zaledwie kilka centymetrów ode mnie.
-Dziękuję… Lily- powiedziałem wzruszony tym, że akceptuje moje postanowienie.
   Odwróciłem się i odszedłem z powrotem do Łapy i Glizdogona. Nic sobie nie robiłem z tego, że ludzie patrzyli na mnie z rozdziawionymi buziami. Już się przyzwyczaiłem. No, ale cóż. Nie codziennie można zobaczyć jak Lily Evans prawie całuje swojego byłego chłopaka Jamesa Pottera. No nie?
-Co chciała od ciebie Evans?- zapytał Łapa.
-Powiedzieć mi, że poczeka na mnie chociażby nie wiadomo ile miało to trwać- odpowiedziałem wchodząc do szklarni i zajmując swoje miejsce.

2 lutego- środa (10.10)
   Wyszłam ze szklarni i popatrzyłam w niebo. Było zachmurzone, jednak nie byłam pewna czy będzie śnieg czy deszcz. Mimo wszystko nie chciałam tego sprawdzać, więc szybko zaczęłam biec do zamku. Dziewczyny puściły się za mną pędem. Wbiegłam do zamku śmiejąc się.
-Co cię napadło?- za mną wbiegła Dorcas, a potem Kate i Alicja.
-Po prostu miałam ochotę pobiegać- uśmiechnęłam się. Nie dałam dziewczynom odpocząć od razu ruszając do Sali, w której miałyśmy mieć transmutację.
-Ej, dziewczyny. Widziałyście dzisiaj Charlottę, po tym jak rano wybiegła?- zapytała Alicja dysząc ciężko.
-Nie. No, ale na pewno miała jakiś powód- odpowiedziała jej Kate.
   Nie wdawałam się w dyskusję. Nie chciałam im mówić, że Charlotta ukrywa przed nami coś istotnego. Najpierw sama musiałam się tego dowiedzieć.

2 lutego- środa (16.00)
   Siedziałem w PW razem z Jamesem i Peterem. Jakąś godzinę temu Chalotta przyszła tutaj, ale zostawiła nas szybko i udała się do swojego dormitorium. Dziewczyny siedzą tam teraz tak jakby bały się do nas dosiąść. Czekaliśmy na Remusa, który miał wyjść z SS. Nigdy nie chce żebyśmy po niego przychodzili, bo bla bla bla bla.
   Przejście pod portretem otworzyło się i dołączył do nas Lunatyk.
-Cześć chłopaki. Wydarzyło się coś ciekawego?- zapytał siadając w fotelu.
-U nas nie- odezwał się Rogacz prześwietlając go wzrokiem.
-Czy my o czymś nie wiemy?- zapytałem zaintrygowany. Co mógł robić Lunio leżąc w SS. W sumie sądząc po tym, że jego blada twarz przybrała różowawą barwę coś musiało się dziać.
-Charlotta dotrzymywała mi towarzystwa, bo…
-Cicho. Nie powinieneś mówić, dlaczego- syknął Jamek. Popatrzyłem na niego.
-Niby, czemu?- złożyłem ręce na piersiach jak obrażony pięciolatek.
-Temu, że jeśli Szarlotka będzie chciała wam powiedzieć to powie- odpowiedział James głosem nie znoszącym sprzeciwu.
-No dobra- westchnąłem zawiedziony. A już myślałem, że dowiem się jakichś pikantnych szczegółów z jej życia.- Wiecie, co? Idę po Dorcas. Dawno nigdzie jej nie zabrałem- wstałem z kanapy i podszedłem do schodów. Rzuciłem na nie zaklęcie mrożące i wspiąłem się do dormitorium dziewczyn. Zapukałem.

2 lutego- środa (16.15)
   Uczyłam się na Zaklęcia, kiedy ktoś zapukał do drzwi. Podniosłam się z westchnieniem. W takim tempie nigdy się tego nie nauczę. Otworzę drzwi i wracam do nauki- pomyślałam. Podeszłam do drzwi i otworzyłam. Za nimi stał Syriusz. Chyba jednak się nie pouczę- stwierdziłam.
-Co cię sprowadza w nasze progi?- zapytałam.
-Opcja zabieram cię stąd, jeszcze nie wiem gdzie, ale zabieram- uśmiechnął się po huncwocku i nie czekając na moją reakcję pociągnął mnie za rękę i zbiegł ze mną po schodach, a potem wybiegliśmy przez portret Grubej Damy.
- Syriuszu! Zaczekaj! Nie nadążam!- krzyczałam nie śmiejąc się z nieznanego mi powodu. Zatrzymaliśmy się dopiero przy Pokoju Życzeń. Syriusz przeszedł trzy razy wzdłuż ściany, potem otworzył drzwi i przepuścił mnie przodem. Znajdowaliśmy się w mugoskim Wesołym Miasteczku. Usłyszałam, że Syriusz zamyka drzwi.
-Co my tu robimy?- zapytałam zdziwiona.
-Bawimy się słońce- Syriusz przyciągnął mnie do siebie i łapczywie wpił się w moje usta.
   Założyłam mu ręce za szyję. On objął mnie w tali. Mogłabym stać tak obok niego całą wieczność. Całować go, przytulać się, należałabym do niego, a on do mnie. Cokolwiek byle by być z nim. Odsunął się ode mnie. Wziął mnie za rękę i pociągnął w kierunku diabelskiego młyna.
-Skoro się bawimy to musimy skorzystać z Wesołego Miasteczka- uśmiechnął się do mnie.
-Ale Syriusz! Ja mam lęk wysokości!- zawołałam. Zbliżył swoje usta do mojego ucha.
-Będę przy tobie skarbie- szepnął uwodzicielsko.
   Nie opierałam się więcej. Wjechaliśmy na samą górę. Diabelski młyn zatrzymał się.
-Co się stało?!- krzyknęłam przestraszona.
-Nie denerwuj się- Syriusz objął mnie w pasie. Pokazał mi, że całe wesołe miasteczko znikło, a my (nadal na diabelskim młynie) znajdujemy się na plaży wpatrując w zachód słońca.- Kocham cię Dorcas- Łapa popatrzył mi w oczy. Ciepło rozlało mi się po całym ciele. Powiedział to do mnie po raz pierwszy, od kiedy jesteśmy parą, a to już pond rok.
- Ja też cię kocham Syriuszu- pocałowałam go lekko w usta, a potem przytuliłam się do niego i razem z wysokości obserwowaliśmy jak słońce znika za horyzontem.

3 lutego- czwartek (1.30)
   Leżałyśmy wszystkie w swoich łóżkach i zamartwiałyśmy się o Dorcas, która wyszła z Syriuszem zaraz po szesnastej i do tego czasu nie wróciła. Zazdrościłam jej trochę. Ja i Peter byliśmy tylko na dwóch randkach, a od tego czasu jesteśmy parą tylko ze zwykłego przyzwyczajenia. Nie wiem czy to ma sens, ale nie umiem z nim zerwać, bo mi na nim zależy.
   Usłyszałyśmy jak ktoś otwiera drzwi do dormitorium. Do pokoju weszła roześmiana Dorcas.
-Gdzie ty się podziewałaś do cholery?!- Lily naskoczyła na nią od razu.
-Oj no byłam z Syriuszem w Wesołym Miasteczku- Dorcas nie przestawała się uśmiechać.
-Co robiliście? - zapytała Alicja.
-Najpierw wyjechaliśmy Diabelskim Młynem tak,  że znajdowaliśmy się u góry,  a potem Syriusz zmienił widok.  Nadal siedzieliśmy w Młynie, ale wpatrywaliśmy się w zachodzące słońce na plaży i on powiedział, że mnie kocha, a ja powiedziałam mu,  że też go kocham i tak siedzieliśmy przytuleni do siebie.  Straciłam poczucie czasu.  Przepraszam- mimo wszystko jej głos zdradzał, że nie jest jej przykro.  W sumie nie powinno.
   Później jeszcze chwilę rozmawiałyśmy o chłopakach, ale szybko zasnęłyśmy wyczerpane ciężkim dniem.

***
Happy Birthday!

 Witam wszystkich zgromadzonych!!! 
Dziś obchodzimy dokładnie rok od założenia tego bloga!!! 

Jestem niesamowicie podekscytowana faktem,  że to już rok tu piszę.
      Dziękuję wszystkim odwiedzającym za to, że są,  za to, że mam, dla kogo pisać.  
    Dziękuję moim wspaniałym przyjaciółkom, że dzięki wam mam ochotę się wysilać i pisać coraz dłuższe posty. 
    Dziękuję też mojej innej przyjaciółce Absailer za to,  że stworzyła szablon na tego bloga pomimo, że ma własne sprawy. 

Jesteście wspaniali.  Cieszę się,  że tu z wami jestem. 

Rocznicowy post z dedykacją dla: PaKi.  Gdyby nie ty ten blog nigdy by nie powstał kochana.

Gabrysia M.
PS. Nazwa posta jest taka,  a nie inna tylko z powodu rocznicy.
PS2: Przez nowy szblon wyszło tak mało posta.... Niestety nie umiem pisać dłuższych ;D.

 Nie jest to jakiś szczególny filmik, 
po prostu sobie taki wymyśliłam.
 Możecie krytykować ile wlezie.

1 komentarz:

  1. Jeju dziękuje za tą dedykacje, była bardzo wzruszająca.
    Bardzo podoba mi sie sposób napisania posta i te narracje.
    Dorcas i Syriusz <3 <3 <3
    Filmik super :D

    But if you close your eyessssss <3
    Pozdrawiam
    PaKi

    OdpowiedzUsuń

Komentarze mile widziane. Chciałabym wiedzieć co sądzicie o moim blogu. Więc zapraszam do ich pisania