Teraz razem z resztą Huncwotów
szedłem na lekcję pierwszą lekcję Eliksirów.
-Rogacz?- usłyszałem głos Łapy.
-Co?- zapytałem.
-Co ty tak naprawdę czujesz do Rudej? Bo wiem, że ci jeszcze
nie przeszło- mój przyjaciel zna mnie zdecydowanie za dobrze.
-Nie wiem stary. Nadal mi na niej zależy, ale nie umiem przebywać
w jej towarzystwie- odpowiedziałem po dłuższym namyśle.
-Dziś nie było ich na śniadaniu. Myślicie, że coś knują?- do
rozmowy wtrącił się Glizdogon.
-Peter. Przypominam ci, że wstaliśmy dziś wcześnie i prawie nikogo
nie było jak jedliśmy śniadanie- przypomniał mu Lunatyk.
-Ale to nie zmienia faktu, że… Nie w sumie to wszystko zmienia-
stwierdził Gilizdek.
-Cześć James- obok mnie niespodziewanie pojawiła się Alisa.-
Po szkole krążą plotki, że nie jesteś już Evans. To prawda?- Alisa wyglądała jak
by wstała o godzinie czwartej i zrobiła sobie wszystkie zabiegi upiększające jakie
zdążyła. Szkoda tylko, że to jej nie pomogło. Zauważyłem też, że jej zawsze blond
włosy są w odcieniu pomarańczy.
-Co stało się z twoimi włosami?- zapytał Łapa starając się powstrzymać
niekontrolowany wybuch śmiechu.
-Nie gadam z tobą Syriuszu. Nadal jesteś zajęty, a ja nie gadam
ze sparowanymi chłopakami- teraz Syriusz nie wytrzymał i zaczął się śmiać. A Lunatyk
i Glizdogon razem z nim. Ja mimo to starałem się zachować powagę.- No to powiedz
mi w końcu?
-Rzeczywiście jestem wolny- odpowiedziałem próbując nie myśleć
o tym jak bardzo chce mi się z niej śmiać.
-To co powiesz na spacer?- zatrzepotała rzęsami.
-Przykro mi, ale muszę ci odmówić, bo nie jestem w dobrym stanie
zdrowotnym- wyjaśniłem jej, ale przypatrywała mi się zdziwiona.
-Rogacz mówi, że jest przeziębiony- powiedział usłużnie Lunatyk
starając się stłumić śmiech.
-Och… Szkoda. Może innym razem- pomachała
mi na pożegnanie i odeszła do swoich przyjaciółek. Dopiero wtedy zacząłem pokładać
się ze śmiechu razem z chłopakami.
***
-Myślicie, że to
coś zmieni?- zapytałam jeszcze raz.
-Dobrze go znam. Prędzej czy później zacznie go to bardziej
bawić niż wkurzać- odpowiedziała Dorcas pewna siebie.
-Nie było ich na śniadaniu. Myślisz, że teraz się pojawią?-
zapytałam wątpliwie.
-To Huncwoci. Oni zawsze się pojawiają- uspokoiła mnie Ann.
-No to mnie pocieszyłaś- stwierdziłam.
-Lilka. Spokojnie. To tylko pytanie- Alicja stanęła.
-Masz okazję Lily- stwierdziła Kate. Naszym oczom ukazał się
dziwny widok. Huncwoci stali, ale nie mogli się ruszyć. A dlaczego? Bo śmiali
się jak wariaci. Nawet James. Remus nas zauważył i szepnął coś do chłopaków,
którzy w jednej chwili się uspokoili. A zaraz potem ruszyli dalej. Nie
zwracając na nas uwagi.
-Co za chamstwo- stwierdziły dziewczyny. Zrozumiałam, że
chodzi im o to, że Łapa, Lunatyk i Glizdogon nie przywitali się z nimi tylko
poszli za Jamesem. Moim zdaniem to też było chamstwo.
-Muszę?- zapytałam szeptem. Dziewczyny zgodnie pokiwały
głowami.- Potter!- stanęli, ale nie odwrócili się. Jeśli dobrze ich znam
właśnie wydają jakieś cenne uwagi na temat tego co mogę chcieć.
***
Kiedy Remus
powiedział, że idą dziewczyny Łapa zaproponował szybkie wycofanie się.
Oczywiście tam gdzie mieliśmy mieć teraz lekcje.
-Potter!- usłyszeliśmy głos Evans.
-Jak myślicie czego może chcieć?- zapytał Peter.
-Kto to wie? To w końcu Evans- stwierdził Syriusz.
-Rogacz wie- stwierdził Remus z przekonaniem.
-Nie patrzę jej już do głowy- odpowiedziałem.
-D…..- Peter chciał zapytać dlaczego, ale nie zdążył.
-Umówisz się ze mną?!- nie wiem ile osób to wiedziało, ale
mimowolnie uśmiechnąłem się. Szybko jednak przybrałem poważny wyraz twarzy i
obróciłem się w jej stronę mierzwiąc sobie włosy.
-To mój tekst Evans- powiedziałem. Dziewczyny zbliżyły się
do nas.
-I co z tego Potter. Nie zastrzegałeś sobie praw autorskich-
odpowiedziała sprytnie.
-Więc ja przejmę twoją nie autoryzowną odpowiedź. Zapomnij
Evans- i to by było na tyle.
-Panie Potter!!!- usłyszeliśmy głos zbliżającej się
McGonagall.
-Ktoś będzie miał kłopoty- usłyszałem gdzieś z boku.
-Słucham pani profesor- powiedziałem.
-List do ciebie. Tak to jest jak przychodzi się wcześnie na
śniadanie- wręczyła mi niebieską kopertę.
-Ty wiesz co to jest?- zapytała mnie Ann.- To z Akademii
Magii Beauxbatons.
- Kto pisze?- zapytała Dorcas.
-A może bym tak najpierw to otworzył?- zapytałem z
sarkazmem.
Francja, 3.01.1977r.
Kochany Potterze!
Wiem, że nie gadaliśmy ze sobą dużo czasu i
wgl, ale moi rodzice kiedy tylko dowiedzieli się, że jadę na wymianę do
Hogwartu kazali mi do ciebie napisać i w ich imieniu poprosić cię o opiekę na
de mną. Co najmniej jak bym miała pięć lat. No, ale wiesz jacy oni są. Zawsze
nad opiekuńczy. Zresztą jak ta wasza Tiara mnie przydzieliła mnie do twojego domu
to rodzice odetchnęli z ulgą. Może dlatego, że oni też należeli do Gryffindoru.
Ale w każdym razie stwierdzili, że może we wrześniu będę musiała iść do
Hogwartu, bo coś tam… No, ale nie ważne. Nie będę ci już zawracać głowy. Nie
przesyłam mojego zdjęcia, bo chcę ci zrobić niespodziankę.
Pozdrawiam:
Charlotte
-Ona jest chyba trochę nierozgarnięta- stwierdziła moja siostra.
-Ale jest bardzo miła i pomocna- odpowiedziałem jej.
-Phi… Pewnie jakaś kolejna pusta lalka- stwierdziła Alicja.
-Przekonamy się 31 kiedy przyjadą ze swoją dyrektorką na wymianę-
stwierdziła Kate.
-31 stycznia?- zdziwił się Peter.
-Dokładnie Glizdku- potwierdził Łapa.
-A do tego czasu jej nie oceniajcie. Bo to nie jest zbyt roztropne
skoro będziecie mieszkać z nią w jednym pokoju przez dwa miesiące. Ściany mają uszy
Darciu- powiedziałem imię Dor, ale zwracałem się do innych dziewczyn. Tylko Evans
była milcząca.
Pewnie nie zaczailiście o co chodzi. Prawda?
A chodzi tu o to, że to jest mały wstęp do następnych postów.
I nie liczcie szybko na coś więcej, bo teraz to ja nie wyrabiam.
Gabrysia M.
PS: Sorki za brak przecinków w niektórych miejscach, ale mam
małe problemy z Wordem.